Archiwum Polityki

Mikra Nike

Pewne Towarzystwo Ubezpieczeniowe wpadło na pomysł, jak wypromować wizerunek firmy i za darmo pojawić się setki razy w mediach, w sąsiedztwie znaczących i popularnych nazwisk. Ogłosiło się Przyjacielem Kultury i rozdaje tak zwane nagrody twórcom, uczonym i przedstawicielom mediów. Koszt ponoszony przez Towarzystwo to kilkadziesiąt statuetek i bankiet.

Zainteresowanie lokalnych mediów naszą nagrodą jest ogromne – mówi Dariusz Karłowicz, dyr. departamentu marketingu Towarzystwa Ubezpieczeniowego. – Poświęcają nominowanym okładki, rozkładówki, audycje. Towarzystwo zaś organizuje kapitułę, funduje plakaty i poczęstunek podczas finałów.

– Pomysł na początku wydawał się świetny, bo wszystko, co w dzisiejszych trudnych czasach mogłoby posłużyć kulturze, jest dobre – mówi prof. Janusz Degler, witkacolog. – Ale sposób realizacji jest dwuznaczny. Jeśli nagroda, przyznawana przez Towarzystwo Ubezpieczeniowe, które samo przedstawia się jako najbogatsze w Europie, jest nagrodą wyłącznie symboliczną, to nasuwa się pytanie, kto tu tak naprawdę jest promowany?

Pomysł jest najprostszy z możliwych. Na początek zaprasza się do kapituły nagrody ludzi o znanych nazwiskach, co już zapewnia zainteresowanie mediów. W kapitule nagrody w 2000 r. we Wrocławiu znaleźli się m.in. reżyser Wiesław Saniewski, Hanna i Antoni Gucwińscy, prof. Jan Miodek. W Bydgoszczy w kapitule zasiedli dyr. Filharmonii Pomorskiej Eleonora Harendarska i rektor Akademii Bydgoskiej prof. Andrzej de Tchorzewski. W Katowicach nawet biskup Gerard Kusz i posłanka Krystyna Szumilas. Oprócz tego redaktorzy miejscowych gazet, stacji radiowych i telewizyjnych.

Następnie kapituła ogłasza listę nominowanych do nagrody. Na liście są zwykle również nazwiska i instytucje niebudzące wątpliwości. W Krakowie np. Muzeum Narodowe, w Bydgoszczy dyrektor Opery Nova, w Rzeszowie dyrektor Sanockiego Domu Kultury.

Po kilku tygodniach następuje ogłoszenie nazwisk nagrodzonych i wreszcie uroczyste wręczenie nagrody. Zapewnia to zainteresowanie mediów firmą przez dwa miesiące, z trzema kulminacjami.

Polityka 48.2001 (2326) z dnia 01.12.2001; Społeczeństwo; s. 88
Reklama