Archiwum Polityki

Zdrowsi drożsi

Leczenie palaczy jest drogie. Ale bez porównania droższe jest leczenie niepalących. To nie jest agitka uporczywego palacza. To wynik badań przeprowadzonych przez holenderski Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. Dla finansów służby zdrowia najdrożsi są szczupli, zdrowi, wysportowani i wolni od nałogów. Bo oni żyją najdłużej i chorują na najdroższe w leczeniu choroby.

Dokładnie wygląda to tak: leczenie osoby spełniającej ideał współczesnej propagandy zdrowotnej od ukończenia 20 roku życia do śmierci kosztuje średnio 417 tys. dol., leczenie grubasów – 371 tys., a leczenie palaczy tylko 326 tys. Stąd wniosek, że grubi i palacze powinni otrzymywać premię od NFZ. Ja też – jako niezbyt szczupły palacz – mogę być dumny z mojego wkładu w finansową pomyślność narodu. Nie tylko łatam dziury budżetowe od przeszło ćwierć wieku płacąc państwu akcyzę, nie tylko jem ponad konieczność wspomagając rolników, przetwórców i handel oraz płacąc zawyżony VAT, ale jeszcze na końcu ziemskiej drogi oszczędzę wydatków publicznej służbie zdrowia, bo umrę stosunkowo niedrogo.

Pytany przez „International Herald Tribune” Patrick Basham – profesor polityki zdrowotnej w słynnej szkole medycznej Uniwersytetu Johns Hopkins w Baltimore – uważa, że wynik holenderskich badań wylewa wiadro zimnej wody na głowy zwolenników krucjaty przeciw otyłości i nikotynizmowi, które mają powodować miliardowe straty. Nie piszę tego, żeby zachęcić państwa do tycia i palenia. Argument finansowy nie jest przecież konieczny, żeby dbać o zdrowie. Piszę to dlatego, że – pewnie mimochodem – Holendrzy dostarczyli nam jeszcze jeden dowód na nasilającą się obsesyjność cywilizacji wciąż szukającej racjonalnych pretekstów do kolejnej ideologicznej krucjaty.

Zapoczątkowana w USA krucjata przeciw nikotynizmowi już dotarła do Polski w postaci projektu drakońskich przepisów mających chronić osoby biernie palące, choć – jak niedawno przyznał prof.

Polityka 7.2008 (2641) z dnia 16.02.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 9
Reklama