Archiwum Polityki

Lepszy bruk niż taki ślub

Krasiczyn to zjawisko na skalę europejską. Gdyby znajdował się w Anglii, Francji lub Niemczech, pielgrzymowano by tu z całego świata. Zamek Marcina Krasickiego to perła późnego renesansu o wyrafinowanej architekturze, bajkowych basztach i unikatowych zdobieniach. Położony na Podkarpaciu, pod wschodnią granicą Polski, jest miejscem zdecydowanie niedocenianym.

Rezydencja miała sprostać pozycji Marcina Krasickiego – jednego z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych magnatów Rzeczpospolitej, zaufanemu dworzaninowi króla Zygmunta III Wazy. Lista jego tytułów i stanowisk jest długa: starosta przemyski, kasztelan lwowski, wojewoda podolski, hrabia Świętego Cesarstwa Rzymskiego, senator ziemi przemyskiej, poseł króla do cesarza Ferdynanda. Surowa fortalicja zbudowana przez przodków nie odpowiadała jego pozycji. Marcin chciał czegoś wyjątkowego. I coś absolutnie wyjątkowego stworzył.

Bogu co boskie, królowi co królewskie

Cztery zamkowe baszty Krasiczyna oddają ideę ówczesnej hierarchii władzy. Baszta Boska, nakryta potężną kopułą, mieści kaplicę (właśnie kończy się renowacja jej wnętrza). Baszta Papieska, nakryta attyką, będącą kopią papieskiej korony Klemensa VIII, służyła za gościnę dostojnikom kościelnym. Baszta Królewska, przypominająca nieco figurę króla szachowego, była apartamentem zawsze gotowym na wizytę monarchy. – Zygmunt III Waza oficjalnie odwiedził Krasiczyn trzykrotnie, ale nieoficjalnie bywał tu co najmniej dwa razy do roku. Przyjeżdżał na polowania, a jego wizyty trwały czasem po kilka miesięcy – opowiada Marek Sus, zamkowy przewodnik.

Ostatnia baszta nosi nazwę Szlacheckiej. Jej zwieńczenie to kopia korony Zygmunta III Wazy. – Król podczas jednej z wizyt spytał, skąd taki pomysł. Marcin odpowiedział, że to symbol podległości, że szlachta jest pod królem. Była to dobra odpowiedź, warta siedemnastu wsi, które król mu podarował – kontynuuje Marek Sus.

Wnętrze dziedzińca i zewnętrzne ściany zamku ozdobione są techniką sgraffito, która polega na zdrapywaniu wierzchniej warstwy białego tynku, spod której ukazuje się druga, ciemniejsza.

Polityka 34.2006 (2568) z dnia 26.08.2006; Społeczeństwo; s. 86
Reklama