Archiwum Polityki

Straszny pomidor

Przestrzeganie tej ustawy całkowicie zahamuje polskie badania w dziedzinie genetyki, biologii molekularnej i nowoczesnej medycyny oraz zablokuje rozwój przemysłu biotechnologicznego. Z kolei za naruszenie przepisów grożą surowe kary. Wkrótce więzienia zapełnią się genetykami.

Organizmy genetycznie zmodyfikowane (GMO) znane są od ponad trzydziestu lat. Genetycy potrafią wyizolować poszczególne geny z jednego organizmu i na stałe włączyć je do innego. Na przykład aby uzyskać bezpieczną szczepionkę przeciw żółtaczce, gen kodujący białko wirusa żółtaczki jest wprowadzany do drożdży. Tak zmodyfikowane drożdże wytwarzają wtedy białko wirusowe, które po oczyszczeniu stanowi aktywny składnik szczepionki. W podobny sposób można produkować ludzkie hormony – insulinę lub hormon wzrostu – w bakteriach, a także tworzyć nowe odmiany roślin opornych na szkodniki i niewymagających opryskiwania chemikaliami.

Wprowadzanie do środowiska naturalnego lub do obrotu handlowego organizmów genetycznie zmodyfikowanych powinno oczywiście podlegać skrupulatnej kontroli. Konsument ma także prawo wiedzieć, czy produkty na półkach sklepowych zawierają GMO. W tej części ustawa spełnia swoje zadania i jest zgodna z zaleceniami Unii Europejskiej. Horror zaczyna się dopiero tam, gdzie ustawa reguluje tzw. zamknięte użycie GMO, czyli procedury w instytutach naukowych i laboratoriach. Ustawa nakłada bowiem obowiązek uzyskania zgody ministra środowiska na prace badawcze z każdym GMO. By taką zgodę uzyskać, trzeba złożyć odpowiedni wniosek: dokładnie w nim opisać, co i jak będzie robione, zapłacić 3,4 tys. zł i czekać na decyzję ministra nawet 3 miesiące.

Absurdalna definicja

Zapisy o zamkniętym użyciu GMO spowodują w naszym kraju śmierć genetyki i nauk, które z niej korzystają. Ustawa definiuje bowiem GMO w taki sposób, że również używane na co dzień w naszych badaniach preparaty czystego DNA plazmidów lub wirusów uważane są jako organizmy zmodyfikowane genetycznie, zaś obrotem jest także ich przechowywanie w lodówce. Otóż w każdym laboratorium biologii molekularnej w Polsce znajdują się setki lub tysiące preparatów DNA i występowanie o zezwolenie na przechowywanie każdego zajęłoby nie tylko miesiące nikomu niepotrzebnej pracy, ale przede wszystkim oznaczałoby całkowite bankructwo finansowe placówki.

Polityka 33.2001 (2311) z dnia 18.08.2001; Kraj; s. 28
Reklama