Archiwum Polityki

Wyciszeni mężczyźni we wspaniałych szalikach

Daleki jestem od lekkomyślnego formułowania teorii spiskowych, jednak bolesne fakty są takie, że w środę wieczorem w dramatycznych okolicznościach przegraliśmy z Niemcami, a następnego dnia rano w moim hotelu w Gelsenkirchen nie było dla mnie śniadania.

Zniknęli goście, zniknęła frau Lisa – kierowniczka, nie było obsługi ani żadnego jedzenia na stołach. Sprawa wydawała się jasna: gospodarze wyeliminowali nas z turnieju, a frau Lisa wyeliminowała mnie z grona gości uprawnionych do jedzenia. Kto nie wygrywa, ten nie je, uznała, i trudno się jej dziwić. Znając niemiecką konsekwencję miałem zresztą świadomość, że musi to być decyzja nieodwołalna.

Mimo to na przekór zdrowemu rozsądkowi po półgodzinie ponowiłem próbę zjedzenia czegoś. Nauczony meczami polskiej drużyny wiedziałem, że jeśli nie stworzę sobie tzw. stuprocentowej sytuacji, nie mam szans na sukces. Taktyka opłaciła się, bo w drzwiach nieoczekiwanie natknąłem się na uśmiechniętą frau Lisę, która z rozbrajającą szczerością przyznała, że wszyscy goście opuścili hotel wczoraj, a ona ze znajomymi do późna świętowała zwycięstwo nad Polską, więc zupełnie o mnie zapomniała. Na pocieszenie zakomunikowała, że Polacy grali bardzo dobrze, ale Niemcy lepiej. Następnie osobiście przyniosła śniadanie. W ten sposób, mimo że Polska odpadła z mundialu, ja nadal pozostaję w grze, a ostatni posiłek jest wciąż przede mną.

Na naszych lecą wiązki

Postawa frau Lisy oraz postawa naszych w Dortmundzie pokazuje, że piłka i to, co się wokół niej dzieje, jest obszarem zdarzeń fascynujących, chociaż kompletnie niezrozumiałych i nie poddających się logicznej analizie. Trener Janas i nasi piłkarze najpierw nie potrafili przekonująco wyjaśnić, dlaczego zawiedli z Ekwadorem, następnie zaś byli interpretacyjnie bezradni wobec swojej heroicznej walki z ekipą Klinsmanna. Twierdzili, że generalnie grali tak samo, tylko sytuacja na boisku układała się inaczej. Po meczu podnieceni dziennikarze próbowali wyciągnąć z nich jakieś triumfalistyczne banały, na szczęście bezskutecznie.

Polityka 25.2006 (2559) z dnia 24.06.2006; Temat tygodnia; s. 23
Reklama