Archiwum Polityki

Na chwilę przed potopem

Na zboczach tryskającej lawą Etny ludzie zanoszą modły do świętej Agaty, której chusta ma chronić przed kataklizmem. I mają więcej szczęścia niż mieszkańcy Korei Południowej, chińskiego Tajwanu czy indyjskiego stanu Orissa. W okolicach Seulu powodzie spowodowały śmierć ponad 60 osób. Tajfun Toradżi zabił prawie 200 osób w szalejących powodziach i lawinach błotnych. W Orissie zginęło kilkadziesiąt osób, dwa lata temu potężny cyklon przyniósł tam śmierć aż dziesięciu tysiącom.

Jeśli mówimy: klęska żywiołowa, usprawiedliwiamy swoją bezradność. Żywioł znaczy tyle, że człowiek może jedynie opłakać zmarłych i wspomóc poszkodowanych, którzy stracili dobytek. Na tym koniec. A jednak naukowcy – geografowie, geolodzy, hydrolodzy, sejsmolodzy – pamiętają refleksję Jana Jakuba Rousseau z 1755 r. Wielki filozof na wieść o straszliwym trzęsieniu ziemi, które zniszczyło Lizbonę grzebiąc w gruzach czterdzieści tysięcy osób, pisał do Woltera: „To nie natura zgromadziła w tym miejscu dwadzieścia tysięcy domów”.

Ta refleksja przyświecała specjalistom z Organizacji Narodów Zjednoczonych, którzy ubiegłą dekadę lat (1991–2000) poświęcili ograniczeniu skutków klęsk żywiołowych. Oczywiście nie możemy zatrzymać sił natury ani uniknąć wszystkich ofiar w ludziach. Możemy jednak uniknąć tych strat i ofiar, które są do uniknięcia, jeśli będziemy zmniejszać nasze wystawienie się na ryzyko – tłumaczył dyrektor IDNDR Philippe Boulle (IDNDR – to skrót od Międzynarodowej Dekady Ograniczenia Skutków Klęsk Żywiołowych). IDNDR zebrał 120 krajów na światowej konferencji w 1994 r. i opracował tzw. strategię jokohamską – całe katalogi postępowania nakierowane głównie na edukację społeczną, lepsze plany zagospodarowania przestrzennego, surowsze wymogi konstrukcyjne domów, budowanie schronów.

Jak na ironię, zwłaszcza pod koniec oenzetowskiej Dekady, klęski i ich niszczycielskie skutki się nasiliły. Zwłaszcza 1998 r. był w świecie tragiczny. Na Karaibach huragany George i Mitch zabiły ponad 13 tys. ludzi. W Brazylii, na Indonezji i Syberii szalały pożary lasów. Indie, Nepal i Bangladesz nawiedziły wielkie powodzie: 4 tys. zabitych. Dwie trzecie całego Bangladeszu stało w wodzie miesiącami. Ale i tak wszystkie nieszczęścia roku przebiła powódź w Chinach; wylała rzeka Jangcy, zginęły tysiące ludzi.

Polityka 32.2001 (2310) z dnia 11.08.2001; Wydarzenia; s. 17
Reklama