Wyznanie przez Kazimierza Marcinkiewicza miłości do jego Isabel na antenie TVN24 rozgrzało dyskusję o związkach starszych mężczyzn z dużo młodszymi kobietami. Jest to problematyka ciekawa, choć naświetlana przez media tendencyjnie i jednostronnie.
– Czytając o przypadku Marcinkiewicza, można by pomyśleć, że związek 50-latka z kobietą o 20 lat młodszą to pasmo rozkoszy, co niestety jest dalekie od prawdy – przyznaje prezes stowarzyszenia Dobre bo Młode, skupiającego środowisko mężczyzn posiadających znacznie młodsze narzeczone.
Ubolewa on, że po występach b. premiera środowisko jest źle odbierane. – Zarzuca się nam cynizm i konsumpcyjny styl życia połączony z kultem ciała. Zapomina się, że wchodząc w swoje związki, działamy w stanie silnego podniecenia graniczącego z zupełnym zamroczeniem. W wyniku tego upośledzenia tracimy kontakt z rzeczywistością, widzimy świat w nienaturalnie różowych kolorach, a przed kamerami snujemy ckliwe i żenujące opowieści o nowym życiu i odkrywaniu siebie.
– Nie moglibyście się trochę pohamować?
– Oczywiście żaden dorosły człowiek w pełni władz umysłowych na coś takiego by się nie zdecydował. Ale my jesteśmy upośledzoną mniejszością seksualną. Powinno się nam współczuć, tymczasem jesteśmy brutalnie atakowani.
– Rozumiem, że romans z dwudziestoparolatką to nie jest łatwy kawałek chleba?
– Niech pan da spokój. Tabloidy łażą za nami, podstawiają mikrofony, a my, poważni ludzie po pięćdziesiątce, musimy grać w tę grę.
– Nikt was nie zmusza.
– Pan nie ma młodej narzeczonej, nie wie pan, co to presja, żeby wystąpić w telewizji. To są atrakcyjne, głodne wrażeń dziewczyny, trudno im odmówić.