Archiwum Polityki

Mam mało czasu

Stanisław Iwanicki. Min. Sprawiedliwości, Prokurator Generalny

Obejmując po Lechu Kaczyńskim stanowisko ministra sprawiedliwości w rządzie premiera Jerzego Buzka miałem świadomość, jak niewiele czasu pozostało do końca kadencji. Jeśli mam dobrze kierować resortem, muszę się spieszyć. Decyzje kadrowe, które podjąłem wobec najwyższego kierownictwa, wynikały z założenia, że nie może być w ekipie sprawującej władzę ktoś, kto uczestniczy w pracach konkurencyjnego komitetu wyborczego. W żadnym cywilizowanym kraju tak się nie robi. Powołanie zaś przez min. Kaczyńskiego prokuratora Z. Wassermana na p.o. prokuratora krajowego uchybiało przepisom ustawy. Nawiasem mówiąc pamiętam krytykę, jakiej został poddany minister Leszek Kubicki, gdy przed złożeniem urzędu podpisał kilka nominacji prokuratorskich. Zaś w ostatnich godzinach pracy mój poprzednik podjął w sumie kadrowych decyzji kilkadziesiąt. Między innymi na dożywotnie i nieodwoływalne stanowiska prokuratorów Prokuratury Krajowej awansowano ludzi, którzy kilka dni wcześniej zaledwie otrzymali tytuł prokuratorów apelacyjnych. Zbyt wstydliwy, kompromitujący dla prokuratury jest to temat, bym publicznie przedstawiał szczegóły, ale premier i opinia publiczna muszą przynajmniej wiedzieć o zjawisku.

Podobnie będzie z informacją o utajnionych śledztwach prowadzonych także przeciwko dziennikarzom i utajnionych zespołach śledczych z udziałem prokuratorów, które istniały w ostatnim czasie. Jest to sprawa bez precedensu w historii praworządnie funkcjonującej prokuratury. Poza tym na biurku i w sejfie ministra Lecha Kaczyńskiego nie „odziedziczyłem” czegoś merytorycznie rewelacyjnego, nie licząc zaległych z ubiegłego roku spraw do podpisu.

Co zamierzam zmienić, a co zachować z dorobku poprzednika, którego wpływ na zmiany w społecznym spojrzeniu na wymiar sprawiedliwości oceniam z szacunkiem?

Polityka 29.2001 (2307) z dnia 21.07.2001; Komentarze; s. 13
Reklama