Decyzja rządu o zwiększeniu (o 8,6 mld złotych) rozmiarów tegorocznego deficytu budżetowego wyraźnie uspokoiła walutowy rynek. Złoty odrobił część strat. Wzrósł też popyt na polskie papiery wartościowe. Kłopot w tym, że może to być cisza przed kolejną burzą. SLD zapowiada bowiem, że nie będzie sprzeciwiać się nowelizacji budżetu tylko pod warunkiem, iż pozna szczegółowy plan cięć tegorocznych wydatków, a uchwalone niedawno w Sejmie kosztowne dla państwa ustawy, m.in. o zwiększeniu dodatków rodzinnych, zostaną jednak odrzucone. Formalnie ma rację. Mając tak wielkie kłopoty finansowe nie wolno bez opamiętania mnożyć nowych wydatków, choćby na najsłuszniejsze cele. Tegoroczne cięcia nie mogą też być chaotyczne i prowadzone na oślep. Z drugiej strony opozycja stawiając takie ultimatum stwarza realną groźbę wstrzymania absolutnie koniecznej nowelizacji i utraty płynności przez budżet. Na razie nie jest pewne, czy po obu stronach barykady poczucie odpowiedzialności za państwo weźmie górę nad politycznym interesem.