Tory podlegają Ministerstwu Skarbu, pieczę nad końmi sprawuje minister rolnictwa, a konnym hazardem zarządza resort finansów. Funkcje właściciela obiektu powierzono Polskiemu Klubowi Wyścigów Konnych, podlegającemu Ministerstwu Rolnictwa. Prezesa PKWK powołuje szef tego resortu.
Ustawa z 2001 r. stworzyła fikcję polegającą na tym, że PKWK przekazano tor służewiecki, ale pozbawiono rzeczywistych uprawnień do zarządzania nim. – Wszystkie umowy o wartości powyżej 50 tys. euro zatwierdza minister skarbu – mówi prezes PKWK Feliks Klimczak. – Ustawa nie pozwala nam organizować gonitw. Co roku rozpisujemy konkursy na organizację wyścigów, bo nie możemy zawierać dłuższych umów.
Od dwóch lat organizacją gonitw zajmuje się dyrekcja stadniny ogierów z Łącka. Prezes Klimczak próbował uzyskać z resortu skarbu zgodę na powierzenie Łąckowi organizacji gonitw na 30 lat, potem chociaż na lat 10, ale bez skutku. – Taka sytuacja uniemożliwia inwestowanie – mówi. – Łąck nie dostanie kredytu, bo żaden bank nie pożyczy pieniędzy komuś, kto ma umowę tylko na rok. A bez pieniędzy to tylko udawanie wyścigów konnych. To nieprofesjonalne. Nieprofesjonalne na Służewcu jest w zasadzie wszystko. Dwie trybuny dla widzów grożą katastrofą – zamknięto je na głucho. Dla kibiców i graczy ustawiono kilkadziesiąt ławek parkowych, starych, brudnych, z odłażącą farbą.
Rola nowego gospodarza przypadła Andrzejowi Lepperowi, ministrowi rolnictwa. To on ma nadzorować i wspierać hodowlę rasowych koni, dbać o ich rozwój i selekcję, która bez torów wyścigowych jest praktycznie niemożliwa. Wydaje się, że sytuacja przerosła jego możliwości, a może i chęci. Wszystkie karty w ręku trzyma nie on, ale minister skarbu Wojciech Jasiński.