Archiwum Polityki

Nie znam człowieka

Stało się – prezydent Lech Kaczyński znowu zmuszony został użyć swojej najstraszniejszej broni, jaką jest ostateczne i bezdyskusyjne zakończenie znajomości. Pan prezydent ogłosił w mediach, że uważa za zakończoną swoją znajomość z wiceprzewodniczącym PiS posłem Pawłem Zalewskim, szefem komisji spraw zagranicznych Sejmu. I słusznie, gdyż okazało się, że poseł Zalewski na tę znajomość w ogóle nie zasługuje.

Jak wiemy, Zalewskiego PiS przygarnęło pomimo jego dwuznacznej udeckiej przeszłości, następnie zrobiło z niego poważną osobistość, zapewniając mu stosowne stanowiska, tymczasem poseł Zalewski tej wielkoduszności nie docenił i wyciągniętą ku niemu przyjazną dłoń zamiast całować – podstępnie ugryzł, a potem jeszcze głupio publicznie tłumaczył, że wcale nie ugryzł, tylko po prostu się pytał.

Zalewski pytał mianowicie minister Fotygę, co tak naprawdę delegacja rządowa osiągnęła na szczycie w Brukseli i było to pytanie tendencyjne, bo po pierwsze: niby skąd kobieta ma to wiedzieć, a po drugie: prezydent i jego brat ogłosili już, że na szczycie w Brukseli Polska osiągnęła niebywały sukces, sukces wręcz niemożliwy do osiągnięcia. Zalewski mógł słuchać, a jak Zalewski nie słyszał, to jego strata. My jakoś usłyszeliśmy i na długo zapamiętamy moment, kiedy premier bez fałszywej skromności przyznał, że polska delegacja miała w ręku karty na zaledwie jedno bez atu, a ugrała szlema (co nawet wytrawnym brydżystom wydaje się nie do pojęcia, ale to już ich problem).

Każde dziecko wie, że takie obcesowe pytanie, jak pytanie posła Zalewskiego, to nic innego jak podważanie politycznej linii partii. Oczywiście poseł Zalewski udaje głupiego, że chodziło mu tylko o wymianę poglądów, chociaż przecież nie od dziś wiadomo, że minister Fotyga z nikim wymieniać poglądów nie będzie, gdyż sama ma najlepsze i nie chce być stratna.

Polityka 28.2007 (2612) z dnia 14.07.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 90
Reklama