Z wielką przyjemnością czytam w „Polityce” przyrodnicze teksty Wiktora Pawłowskiego, szczególnie gdy dotyczą mojego ukochanego ornitologicznego ogródka. Tym razem jednak („Safari po kraju” nr 26) veto, veto i raz jeszcze veto!
O tym, jak namalować portret ptaka, pisał Jacques Prevert:
„Namalować najpierw klatkę
z otwartymi drzwiczkami
namalować następnie
coś ładnego
coś prostego
coś pięknego
coś użytecznego
dla ptaka
postawić potem płótno pod drzewem
w ogrodzie
w zagajniku
albo w lesie
schować się za drzewem
nic nie mówiąc
nie ruszając się...
Czasami ptak przyleci szybko
ale równie dobrze może potrzebować długich lat
zanim się zdecyduje
Nie zniechęcać się
czekać
czekać jeśli trzeba przez długie lata
szybkość lub powolność z jaką ptak przyleci
nie ma żadnego związku
z tym czy obraz będzie udany
A kiedy ptak przyleci
o ile przyleci
oglądać go w zupełnej ciszy
czekać aż wejdzie do klatki
a kiedy wejdzie
delikatnie zamknąć drzwiczki pędzlem
następnie
wytrzeć jeden po drugim wszystkie pręty klatki
uważając żeby nie ruszyć żadnego z piórek ptaka
Namalować teraz portret drzewa
wybierając najpiękniejszą z jego gałęzi
dla ptaka
domalować jeszcze zieleń liści i powiew wiatru
pył słońca
i brzęczenie owadów w trawie w letnim upale
a potem czekać aż ptak zacznie śpiewać
Jeżeli ptak nie śpiewa
to zły znak
znak, że wasz obraz jest zły
ale jeśli zaśpiewa to dobry znak
znak że możecie podpisać
Wtedy delikatnie wyrywacie
jedno piórko ptaka
i podpisujecie się w roku obrazu”.
Oczywiście malowanie ptaka a obserwowanie go czy fotografowanie to nie jest zupełnie to samo.