Archiwum Polityki

Shrek

[dla każdego]

W świecie animowanych baśni najpierw była rewolucja komputerowa, teraz dokonują się istotne zmiany w sferze wartości: zaciera się nieco tradycyjny podział na bohaterów złych i dobrych, w każdym razie nie każda jasnowłosa księżniczka okazuje się być aniołem, tak jak nie każde monstrum pozostaje nim od pierwszej sceny do napisów końcowych. Jak bardzo zmieniła się filmowa rzeczywistość baśniowa, przekonaliśmy się niedawno, w związku z ponownym wejściem na ekrany disneyowskiej „Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków”. Teraz możemy wybrać się na antydisneyowskiego „Shreka”, baśń w najwyższym stopniu postmodernistyczną, wykorzystującą twórczo motyw pięknej i bestii. Tytułowy Shrek to na pierwszy rzut oka mało sympatyczny trollowaty potwór, który wygląda tak, jakby mu gębę zrobił artysta Broda z kawałków starego buta gumowego. Maniery też ma nie najlepsze, ale jak się przekonamy, pozory czasem mylą. Ponadto występuje niejaka Fiona, która odgrywa rolę śpiącej królewny, ale jak się okaże, taka niewinna to ona wcale nie jest. Nie może oczywiście zabraknąć ziejącego ogniem smoka oraz monarchy, tu wyjątkowo nędznej postury. Jeśli wydaje się nam, że wiemy, jak może się potoczyć historia z udziałem wyżej wymienionych postaci, to jesteśmy w błędzie. Shrek sprawi, iż wszystko potoczy się inaczej, a nie osiągnąłby tego zaszczytnego celu bez pomocy rezolutnego osiołka. W oryginalnej amerykańskiej wersji postaciom cyfrowym głosu udzielili m.in. Mike Myers (Shrek), Eddie Murphy (osiołek), Cameron Diaz (Fiona). W krajowym wydaniu też mamy doborową obsadę ze Zbigniewem Zamachowskim (Shrek) i Jerzym Stuhrem (osiołek). Naprawdę zabawna i inteligentna opowieść dla dzieci, ale też dla dorosłych.

Polityka 27.2001 (2305) z dnia 07.07.2001; Kultura; s. 42
Reklama