Archiwum Polityki

Powrót bywalca

Od bardzo osobistych wspomnień rozpoczęło się spotkanie premiera Jerzego Buzka ze studentami w klubie Pod Jaszczurami w Krakowie (27 czerwca) w ramach comiesięcznego Salonu „Polityki”. Jak się okazało, premier też jako student przyjeżdżał specjalnie z Gliwic, by móc spędzić trochę czasu w tym kultowym – jak sam powiedział – klubie. Pamiętał występujące w Jaszczurach zespoły muzyczne i atmosferę tamtych lat. Także to, że nie zawsze udawało mu się wejść do obleganych Jaszczurów.

Spotkanie zdominowały trzy tematy: wejście Polski do Unii Europejskiej, ocena reform wprowadzonych przez rząd i oczywiście kolejny etap przedwyborczego rozdrobnienia prawicy. Jerzy Buzek bronił strategii negocjacyjnej rządu i polemizował ze stwierdzeniami, że poniosła ona porażkę. – Poparcie dla poszerzenia Unii w społeczeństwach, tak członków UE jak i krajów kandydujących – mówił premier – waha się w granicach od 30 do 50 proc. Jest ono natomiast zdecydowanie wyższe wśród klasy politycznej, gdzie sięga 90 proc. Następuje więc rozejście się nastrojów społeczeństw i polityków.

Taki jest grunt, na którym musi poruszać się rząd. Nie jest więc sztuką – według premiera – tylko zamykanie poszczególnych rozdziałów, to można robić stosunkowo szybko, przyjmując warunki stawiane przez Unię (tak na przykład w niektórych kwestiach robili Węgrzy). Ważne jest, by do uzgodnionych stanowisk, w kwestiach bardzo często społecznie wrażliwych, przekonać opinię publiczną, gdyż ostatecznie to właśnie obywatele w referendum zadecydują o przystąpieniu do Unii. Za najważniejszy cel premier uznał więc dokończenie negocjacji, zgodnie z przyjętym kalendarzem do końca 2002 r., a następnie wygranie referendum. – Wygrać referendum to jest cel zasadniczy – wielokrotnie podkreślał Jerzy Buzek.

Premier nie zgadzał się też z zawartą w wielu pytaniach krytyką jednoczesnego wprowadzenia czterech reform, co kosztowało AWS i rząd utratę części społecznego poparcia, gdyż z żadną nie można było dłużej czekać. Premier bronił opinii, że nie tyle same reformy (choć przyznawał, że przy ich wprowadzaniu popełniano błędy), ile nieumiejętność przedstawienia społeczeństwu celów i skutków, stały się powodem niezadowolenia. – Rozkładanie reformowania kraju na raty na dwa–trzy lata spowodowałoby – mówił premier – coraz większy opór różnych środowisk, których interesy wprowadzane zmiany naruszały.

Polityka 27.2001 (2305) z dnia 07.07.2001; Salon Polityki; s. 91
Reklama