Archiwum Polityki

Między Kantem a Wolterem

– To nie była instynktowna decyzja, to było natchnienie – wyjaśnia 50-letni Janusz Mames, od ośmiu lat mieszkaniec szałasu w lesie pod Mińskiem Mazowieckim. Uważa się za szczęściarza, bo jest wolny jak nikt inny na świecie. Od żony, od podatków i od poczucia winy. Regina – kobieta jego marzeń – przychodzi czasem do lasu pod postacią anioła.

Policjanci z komisariatu w Dębem Wielkim znają Janusza od lat i mają o nim nie najgorsze zdanie. Traktują jak każdego innego obywatela, a że skargi na niego nikt w powiecie nie składa, więc i władza się nie czepia. Chyba że chce mu pomóc. Tak jak dwa lata temu, kiedy mróz sięgał dwudziestu stopni. Kilkunastu funkcjonariuszy otoczyło wówczas posiadłość Mamesa. Trafił do noclegowni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Siedlcach, ale wieczorem był już u siebie – w domu, ulepionym z ziemi, igliwia, tektury i czarnego płótna po złamanych przez wiatr parasolkach.

Pachnie tam mokrym mchem i żywicą. Do szałasu prowadzi wąska ścieżka, znaczona smugą puszek po piwie, zużytych konserw, pudełek po papierosach. Szałas ma powierzchnię dwa na trzy metry, wysoki jest na metr pięćdziesiąt. Wciśnięty pomiędzy cztery sosny, od wschodu podparty wątłą brzozą. – Ja się jeszcze nie ogoliłem – tłumaczy Mames trochę spłoszony. – Jak uzbieram trochę puszek, to sobie kupię nową żyletkę i wtedy pani zrobi mi zdjęcie.

Edukację skończył na zawodówce. Miał dobry fach – przez kilkanaście lat pracował w dużej warszawskiej fabryce jako spawacz, był też ślusarzem, szlifierzem i monterem. W Stojadłach odlewał łyżki. 28 lat pracy. Z ostatniej firmy zwolnił się na własne życzenie. Mówi, że przez kobietę, w której zakochał się bez pamięci. Nie kończył roboty, czasem nawet nie zaczynał. Grozili dyscyplinarką. Od tamtej pory żyje w lesie. Rodzinę – żonę Wandę i czworo dzieci – zabrało miasto. Janusz wie, co u nich słychać. Które się ożeniło, któremu się powiększyła rodzina, a któremu rozpadła. Dowiaduje się od znajomych, sam do starego domu nigdy nie zagląda.

Polityka 28.2001 (2306) z dnia 14.07.2001; Społeczeństwo; s. 78
Reklama