Archiwum Polityki

„Ofiara na wyłączność”

Znany publicysta Adam Krzemiński napisał esej o Holocauście (POLITYKA 20), który bulwersuje i budzi mój niepokój. „Może zakrawać na ironię – pisze – że ludobójstwo popełniane w czasie II wojny światowej na europejskich Żydach przez nazistów i ich kolaborantów jest dziś jednym z centralnych wydarzeń amerykańskiej kultury masowej. W Izraelu, w Niemczech, a nawet w Polsce, gdzie żyła większość ofiar, pamięć o wymordowanych jest zrozumiała. Ale dlaczego w USA i dlaczego dopiero teraz?... Zwykle wstrząsające wydarzenia są upamiętniane natychmiast”.

Żyjemy w cywilizowanym świecie, który powoli zamienia się w globalną wioskę. W takim świecie – jak trafnie pisze Z. Bauman – przeżywamy nie tyle koniec historii, ile koniec geografii. W wielkiej sieci, która opasuje naszą planetę, lokalne wydarzenia traumatyczne stają się wstrząsającymi wydarzeniami dla całej rodziny ludzkiej. Tak było z Czarnobylem. Tak staje się – z opóźnieniem – z Holocaustem. Pamięć o wymordowanych jest zrozumiała wszędzie, również w Ameryce.

Dlaczego o Holocauście najczęściej mówi się w USA? Czyżby? Fundamentalna wiedza o tym przerażającym fenomenie została zgromadzona przez Europejczyków. Dość wymienić prace historyczne L. Poliakova, R. Wistricha czy Z. Baumana. Dość wymienić wybitne dzieła artystyczne, jak P. Gascara „Czas umarłych” czy B. Schlinka „Lektor”. Dość przypomnieć film C. Lanzmanna „Shoah”. Nie cytuję tu autorów polskich, których dzieła bywają powszechnie znane. Dobrze się stało, że również amerykańscy badacze zajęli się tym problemem. Jednak moi znajomi historycy z Izraela i Holandii twierdzą, iż często nie czują oni tego traumatycznego problemu.

Polityka 28.2001 (2306) z dnia 14.07.2001; Listy; s. 85
Reklama