Archiwum Polityki

Wewnętrzny przymus spontanicznej rekonstrukcji

Jest z reguły mężczyzną. Może posiadać stary czołg, transporter, samochód albo rower, może mieć tylko mundur, a niech nawet luźną lufę. Może to coś mieć po tacie, może to kupić, wymienić albo znaleźć. Może być bogaty, biedny albo i nawet nic nie mieć. Właściwie wystarczy, żeby kochał. Tak, musi kochać technikę wojskową. To wszystko. No może poza jednym: to że kocha technikę, nie znaczy, że kocha wojnę; jeśli darzy uczuciem hitlerowski wóz pancerny, to nie znaczy, że kocha samego Hitlera, jeśli zakłada na siebie bolszewicki mundur, to wcale nie znaczy, że ma ciągoty do światowej rewolucji.

Sedno sprawy jest trudne do ujęcia w kilku zdaniach, a z ram definicji wymyka się wiele wyjątków. Najlepiej świadczy o tym przypadek Alicji Badowskiej-Wójcik, która próbuje opisać miłośnika militariów, z reguły mężczyznę, a sama od piętnastu lat zbiera zabytkowe pojazdy wojskowe, i jest kobietą. Podkreśla często, że musiała sobie wywalczyć pozycję partnera, nie baby od garów, w środowisku, które prawdopodobnie właśnie z racji zainteresowań wykazuje wyczuwalne szowinistyczne odchylenie.

O sobie mówi: – Mimo że chodzę w futrach, biżuterii i jestem normalną kobietą, nie kręcą mnie wakacje na Hawajach i kolorowe drinki. Nie lubię facetów napakowanych sterydami, wolę swoich chłopców napakowanych od wyciągania czołgu z jeziora. A moment, kiedy lufa czołgu wyłaniając się na powierzchnię przebija taflę jeziora, jest jak orgazm, ryk dobrze odremontowanego silnika także.

Wietnam w Łodzi

Jacek Sadowski z kolegami mają wszystko, co konieczne do natychmiastowej mobilizacji niewielkiego oddziału marines, brakuje im tylko pojazdu. Wszyscy od lat fascynowali się historią wojny w Wietnamie i amerykańskim sprzętem wojskowym. Zaczęło się od filmów, modeli, książek, potem zaczęły się rodzić kolekcje, pierwsze kupione spodnie, plecak, hełm. Fascynacja się pogłębiała, teraz to oni piszą książki i produkują modele. A od trzech lat przebierają się za amerykańskich marines wysłanych do Wietnamu, a dokładnie za kompanię Golf z 2 batalionu, 5 pułku, 1 dywizji piechoty morskiej, walczącą w 1968 r. w środkowym Wietnamie w bitwie o miasto Hue. Kompania (w skrócie G25) liczy dziś 13 osób (w wieku od 14 do 44 lat) i stacjonuje, to znaczy mieszka, w Łodzi.

Polityka 28.2001 (2306) z dnia 14.07.2001; Na własne oczy; s. 92
Reklama