Tadeusz Gąsiorowski, wójt gminy Gromadka (Zachodniopomorskie), siedział za biurkiem, gdy odezwał się telefon. Dzwonili z Krzywej – gdzie 13 lat temu było radzieckie lotnisko, a dziś specjalna strefa ekonomiczna – z pytaniem, czy wójt wydał pozwolenie na składowanie odpadów na terenie strefy, bo właśnie pod jeden z hangarów podjechał wyładowany śmieciami tir. Wójt zezwolenia nie wydawał, a że na punkcie środowiska jest czuły, skrzyknął paru ludzi, wsiadł w samochód i pojechał do Krzywej.
Hangary w Krzywej to nie byle co. Każdy z nich, wysoki na 12 m, ma co najmniej 300 m kw. powierzchni. W kilku zadomowiły się firmy, bo hangary to wymarzone miejsce na magazyny, kilka wciąż stoi pustych. Pod jednym z tych pustych stał tir. Dwóch ludzi, za pomocą pożyczonego wózka widłowego, zdejmowało z ciężarówki bele sprasowanych śmieci.
Niespodziewana wizyta wójta zrobiła na nich piorunujące wrażenie.
Pomocnik kierowcy rzucił się do ucieczki, a kierowca nie uciekł tylko dlatego, że nie odważył się porzucić samochodu. Wyładowany w hangarze ładunek wyglądał mało zachęcająco, ale prawdziwy szok wójt przeżył, kiedy zajrzał do dwóch sąsiednich hangarów. Znalazł w nich około 80 ton odpadów. Kierowca przyznał, że to już trzeci transport, z którym przyjechał do Krzywej. Poprzednie dwa rozładował pod osłoną nocy. – Smród był taki, że w odległości 50 m musieliśmy zatykać nosy chusteczkami – mówi Tadeusz Gąsiorowski. – Robactwo się lęgło i muchy. Koszmar.
Prokurator z Bolesławca, który prowadzi postępowanie w tej sprawie, nie miał problemu z ustaleniem, kto przewoził śmieci i skąd przyjechały. Z dokumentów znalezionych przy kierowcy wynikało, że odpady pochodziły z niemieckiego przedsiębiorstwa, a transport zorganizowała firma ze Środy Śląskiej.