Archiwum Polityki

Grają, gdzie dają

W ciągu roku artyści chwalą się złotymi płytami, Fryderykami i występami w prestiżowych salach. Kiedy przychodzi lato, uświetniają festyny z okazji Dnia Truskawki i plażowe pikniki z kiełbaską z grilla. Panie i panowie, oto królowa letniego sezonu – chałtura.

Co to za nagłośnienie? To ja w domu mam lepsze! – tak Krzysztof Krawczyk miał ze sceny skomentować poziom koncertu w Działdowie. Niski poziom, jak również piknikowy charakter większości wakacyjnych koncertów, nie przeszkadza jednak Krawczykowi być jednym z najpopularniejszych letnich artystów.

Chałturzą w Polsce wszyscy. Występują na bankietach, festynach, koncertują na plażach, rynkach i gdzie tylko się da. Latem bowiem artystyczne zapędy wykonawców rozrywkowych gwałtownie maleją. Bajm, De Mono, Maryla Rodowicz i inni ruszają więc w trasę w celach jednoznacznie zarobkowych.

Definicji chałtury jest tyle, ilu wykonawców. Każdy podaje taką, by samemu wykluczyć się z kategorii chałturników. Najprościej więc będzie przyjąć, że chałtura to granie na imprezie, na której artysta jest dodatkiem do innych atrakcji, przeważnie gastronomicznych. Tak że ludzie go czasem słuchają, czasem nie – w zależności od innych przyjemności.

Absolutnym liderem w klasyfikacji najczęściej koncertujących artystów jest w Polsce Norbi, który wciąż potrafi grać 120 koncertów rocznie. Choć od jego debiutu minęło już 9 lat, refren „Kobiety są – aha, aha – gorące” śpiewa głośno każde audytorium. Norbi nie widzi żadnego problemu: – Jeśli dobrze płacą, zagram na imieninach czy weselu. To nie ma dla mnie znaczenia. Jestem wykonawcą rozrywkowym i nigdy tego nie ukrywałem.

Norbi nie ma jakichkolwiek wymagań co do charakteru imprezy. Zagrał podczas Dni Truskawki w Korycinie. Podobnie do sprawy podchodzi słynny przed laty duet Golec uOrkiestra. Nie przeszkadzały im kiełbaski, rycerskie zawody, nadmuchiwany lunapark i kramy lokalnych artystów ze Stowarzyszenia Ludzi Twórczych Wachlarz. Koncert uświetniający dni Gminy Długołęka z pewnością był udany (20 tys.

Polityka 29.2006 (2563) z dnia 22.07.2006; Kultura; s. 60
Reklama