Archiwum Polityki

Drugi sternik

O Joachimie Brudzińskim Polska usłyszała po raz pierwszy dwa tygodnie temu. Ten niespełna czterdziestoletni góral, marynarz, politolog, nauczyciel akademicki i nieznany szerzej poseł otrzymał właśnie od Jarosława Kaczyńskiego stery rządzącej partii.

Sobota, która dla Kazimierza Marcinkiewicza okazała się feralna, Joachimowi Brudzińskiemu odmieniła życie. Kandydat na premiera Jarosław Kaczyński rekomendował go Radzie Krajowej na sekretarza generalnego partii. Potem już poszło jak po maśle. Trzy głosy przeciw, trzy wstrzymujące się i prawie trzysta „za”. – Jednomyślność byłaby lekko karykaturalna – Brudziński zauważa przytomnie. Pod nieobecność prezesa – który poświęcać się będzie wykonywaniu funkcji rządowej – sekretarz generalny stanie się jedną z najważniejszych osób w partii. Podczas ostatniego kongresu w Łodzi Prawo i Sprawiedliwość zmieniło statut, by stworzyć stanowisko dla Brudzińskiego. Zakres obowiązków wyznaczy mu sam prezes.

Koledzy z Sejmu znają go słabo. We wrześniu ub.r. w ławach przy Wiejskiej zasiadł po raz pierwszy. – Nie podpada pod podziały frakcyjne – mówi Paweł Kowal, poseł PiS, przewodniczący komisji kultury. Nikt w partii nie mówi o nim złego słowa, co samo w sobie jest już komplementem. No i ma niewątpliwy atut: od dłuższego czasu z prezesem Kaczyńskim prawie się nie rozstawał. Organizował mu wyjazdy w teren. Rajd pierwszy – wewnątrzpartyjny oraz rajd drugi – z akcją „PiS bliżej ludzi”. Od Łodzi po Głuchołazy. Program był stały. Przyjazd, otwarcie biura, krótkie spotkanie z mieszkańcami miasta, po nim konferencja prasowa dla lokalnych mediów. Brudziński był na wszystkich spotkaniach, ale nigdy nie zwrócił na siebie uwagi. Typowy człowiek tła z talentem organizatorskim.

Podróżnik

Z wykształcenia jest politologiem, absolwentem Uniwersytetu Szczecińskiego. Tak jak jego młodsi koledzy z wydziału: Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny, poseł PO Sławomir Nitras, Mateusz Piskorski z Samoobrony i Radosław Popiela, szef regionalnych struktur Partii Demokratycznej.

Polityka 29.2006 (2563) z dnia 22.07.2006; Społeczeństwo; s. 76
Reklama