Trwa rozpoczęta przez „Dziennik” dyskusja, czy pokazywane w telewizji filmy i seriale lepiej puszczać w wersji oryginalnej z napisami, w formie zdubbingowanej, czy raczej tradycyjnie z udziałem lektora. Na marginesie tej debaty trudno jednak nie zapytać, co z programami publicystycznymi, politycznymi talk-showami i transmisjami z obrad Sejmu?
Jak wiadomo, dotychczas programy te emitowano wyłącznie w wersji oryginalnej lub w wersji dla głuchoniemych, tłumacząc to polską specyfiką i przyzwyczajeniem widzów. Przez lata obie wersje cieszyły się dużą popularnością, ale dzisiaj niestety widać, że zwłaszcza wersja oryginalna nie zaspokaja już intelektualnych ambicji i potrzeb nieco bardziej wyrobionej językowo publiczności.
– Jako emerytowana nauczycielka polskiego mam kłopoty ze zrozumieniem tego, co mówią niektórzy posłowie. Słuchając posła Gosiewskiego, nawet z ruchu warg trudno mi się domyślić, o co mu chodzi – narzeka pani Eugenia z Elbląga i niestety nie jest w tej opinii odosobniona.
Nic dziwnego, że coraz częściej słychać głosy, aby programy polityczne puszczać z polskimi napisami. Zdaniem językoznawców, napisy pozwoliłyby zniwelować poważne wady wymowy polityków oraz wzbogacić ich ubogie słownictwo. Dzięki polskim napisom można by też zrozumieć, o co im w ogóle chodzi, co w oparciu o surowy, oryginalny tekst wypowiedzi jest niestety niemożliwe. Dzięki wyświetlanej na ekranie polskiej wersji przeciętny widz uzyskiwałby bezpośredni kontakt z dorobkiem intelektualnym danego polityka.
Zdaniem niektórych widzów, programy z udziałem polityków można by też wyświetlać w wersji zdubbingowanej. Głosy mogłaby podkładać czołówka polskich aktorów, tak jak w filmie „Shrek”, dzięki czemu audycje zyskałyby na atrakcyjności, a dodatkowo przyciągnęły uwagę dzieci.