Archiwum Polityki

Denominacja

Gazety doniosły, że krakowski Stary Teatr zmienił szyld; minister kultury i dziedzictwa dopisał mu na początku nazwy słowo Narodowy. Dekret zmieniający nazwę kosztował dyrekcję Starego zapewne wiele „lobbowań”, a szefostwo ministerstwa sporo deliberacji przed podjęciem decyzji. Może szkoda, że oba wysokie gremia nic lepszego nie znalazły sobie w tym czasie do roboty.

Motywację zabiegów nietrudno przeniknąć: dyrekcja teatru uznała, że tytuł posłuży jej za ochronę, gdy jakiś kolejny minister zechce pozbyć się bezpośredniego finansowania krakowskiej sceny i odetnie ją od strumienia pieniędzy zasobniejszego niż strumyczki samorządowe. W perspektywie szerszej niż urzędnicza nomenklatura trudno wszakże odebrać tę wymianę inaczej niż jako zadęcie ponad stan. Wystarczająca liczba teatromanów pamięta jeszcze wielkie lata Starego, gdy scena ta w istocie pełniła funkcję teatru narodowego. Nikomu wonczas nie przeszkadzał skromny szyld, ba, był on dumnym znakiem firmy. Wyrzeczenie się jakości zaklętej w zgrzebnym nazwaniu przez dopisanie mu patetycznego przedrostka zostanie przez obserwatorów odebrane jako kolejny sygnał odwrotu od czasów, gdy o jakości decydował program intelektualny i rzetelność artystyczna – nie etykiety. Jako ciąg dalszy kryzysu, z którego wciąż nie widać wyjścia. Czy opłaci się skórka za wyprawkę?

A panu ministrowi wypada doradzić wstrzemięźliwość w szafowaniu szyldami. Duch twórczy polata, kędy chce; scena nawiązująca do wielkich tradycji przeszłości prędzej zrodzi się w jakiejś skromnej, starej piwnicy, niż w gmachu uwznioślanym urzędniczym dekretem.

Polityka 11.2001 (2289) z dnia 17.03.2001; Kultura; s. 52
Reklama