W powietrzu coraz ciaśniej, pasażerów na świecie i w Europie przybywa, ale PLL LOT jakoś nie potrafi wykorzystać tego boomu. Mało tego. Z powodu braku gotówki narodowy przewoźnik zmuszony jest do sprzedaży swoich najcenniejszych aktywów. Nie chodzi o samoloty (bo te LOT od dawna w większości dzierżawi), ale o wycenione na 434 mln zł udziały w spółce LIM, do której należy wieżowiec w sercu Warszawy (jest tam zespół biur i hotel Marriott). Właśnie taką sumę jeszcze w lutym zgodziło się zapłacić konsorcjum z Izraela. Jednak do tej pory inwestor wpłacił jedynie zadatek, bo nie zdołał zebrać wymaganej kwoty. A Lot na pozostałe 400 mln nie może dłużej czekać. Jak twierdzi prof. Włodzimierz Rydzkowski z Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego, który widział sprawozdania wewnętrzne LOT za 8 miesięcy, sytuacja finansowa przewoźnika jest katastrofalna. – Już w grudniu br. może zabraknąć pieniędzy na spłatę bieżących zobowiązań. Taki scenariusz zarząd uwzględnił w dokumentach skierowanych do rady nadzorczej – informuje profesor. W pierwszym kwartale 2007 r. upływa termin przedpłaty za zamówione najnowsze Boeingi 787 Dreamliner. Do końca I kw. 2007 r. ma wpłacić 200 mln zł. Podpisany w 2005 r. kontrakt opiewał na 915 mln dol. Szef rady nadzorczej LOT Tomasz Gromek przyznaje, że sytuacja spółki „nie jest dobra”, ale uspokaja, że utrata „płynności LOT nie grozi, gdyż firma ma skąd wziąć pieniądze”. Jego zdaniem Krzysztof Kapis, prezes LOT, ma alternatywne źródło finansowania. Od pięciu lat LOT jest właścicielem pokaźnego pakietu akcji giełdowego banku Pekao SA wartości 700–800 mln zł. Taki pakiet to prawie jak gotówka. Potrzebna jest tylko zgoda akcjonariuszy LOT, o którą prezes Kapis właśnie się zwrócił. Decyzja ma zapaść na najbliższym WZA 7 listopada.