Chemia, która w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych była równie modna jak dzisiaj biologia, nie cieszy się obecnie dobrą sławą. Powszechna chęć powrotu do natury i uwielbienie produktów o etykietce „naturalny” ustawiają chemika i jego produkty w niekorzystnym świetle. Co zacieklejsi aktywiści ekologiczni obarczają chemię wraz z energetyką jądrową winą za wszystkie nieszczęścia współczesnego świata.
Proponuję więc krótki eksperyment myślowy – wyobraźmy sobie przez chwilę świat bez jednej tylko grupy produktów, jakie powstały w laboratoriach chemicznych: bez polimerów (polimery to substancje składające się z bardzo dużych cząsteczek chemicznych). Części maszyn, nośniki informacji, opakowania, izolacja termiczna i elektryczna, a nawet ubrania, obuwie, szczoteczki do zębów przestają istnieć. Życie, niezależnie od tego, czy chemię lubimy, czy nie, staje się nie do pomyślenia. Brakujących polimerów nie zastąpimy substancjami naturalnymi (zresztą też polimerami), bo po prostu jest ich w przyrodzie zbyt mało.
Chemicy, zwłaszcza w okresie powojennym, poznali dokładnie wszystkie surowce, z których można wytwarzać polimery. Odkryli też i nauczyli się produkować już chyba wszystkie możliwe materiały: od popularnego polietylenu, znanego powszechnie z tzw. reklamówek, po produkty bardziej wyrafinowane, jak teflon. Nie oznacza to, że nie powstaną jeszcze jakieś nowe tworzywa – cały czas pracuje się nad nimi w laboratoriach przemysłowych. Jednak naprawdę rewolucyjne zmiany, na miarę ostatnich odkryć w biologii molekularnej, kryją się gdzie indziej.
Inteligentne leki
Produkcja klasycznych polimerów jest synonimem produkcji przemysłowej, której celem jest wytwarzanie wielkich ilości standardowych produktów za jak najniższą cenę.