Archiwum Polityki

Ordynatorom dziękujemy

W szpitalach już wrze, choć większość ordynatorów odpoczywa teraz na wakacjach i zamiary resortu zdrowia, by zlikwidować system ordynatorski, oprotestuje dopiero po powrocie z urlopów. Przedsmak gorącego sporu mieliśmy półtora roku temu, gdy w Fundacji Batorego grupa robocza ds. problemów etycznych w służbie zdrowia zorganizowała na ten temat debatę. Do porozumienia nie doszło – ordynatorzy, odwołując się do poczucia bezpieczeństwa chorych i potrzeby jednolitych standardów w pracy oddziału, byli przeciwni likwidacji swoich stanowisk; dyrektorzy szpitali i lekarze niższych szczebli krytykowali ich za utrzymywanie feudalnych stosunków.

Dziś ordynator to najważniejsza osoba na oddziale, nad którą często nie ma władzy nawet dyrektor szpitala. Decyduje o przyjęciach chorych, kolejności zabiegów, ustala grafik pracy innych lekarzy. Prof. Zbigniew Religa, obeznany z anglosaskim systemem lecznictwa (opartym na specjalistach-konsultantach odpowiedzialnych za powierzonych im chorych), nigdy nie krył niechęci do ordynatury, którą przeszczepiono do Polski z modelu niemieckiego. Sam na zawodową samodzielność czekał do... 48 roku życia (musiał nawet przenieść się z Warszawy do Zabrza, gdzie dopiero otrzymał szansę stworzenia nowego ośrodka kardiochirurgii i mógł zacząć przeszczepiać serca).

Młodsi lekarze, nierzadko z tytułami specjalistów, biją brawo Relidze: koniec z utrudnianiem awansów, zamykaniem dostępu do specjalizacji (te zarezerwowane są dla zaufanych szefa), koniec z ustawianymi w izbach lekarskich konkursami na te stanowiska. Ale przed tą reformą minister chce poznać opinie różnych środowisk, więc daty jej wprowadzenia nie podaje. To rodzi niepewność: kiedy wstrzymać konkursy na stanowiska ordynatorskie i kiedy zacząć wypowiadać dotychczasowe kontrakty?

Polityka 32.2006 (2566) z dnia 12.08.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama