Archiwum Polityki

Poprawiny

Troska o wizerunek – ważna rzecz. Aktorska anegdota opowiada o sławnym amancie, który uczestniczył w pogrzebie koleżanki.

– Widziałem pana w kaplicy – szepnął znajomek. – Okropnie pan przeżywał.
– Widział mnie pan tylko w kaplicy? Było popatrzeć na mnie, kiedy trumnę spuszczano do grobu.

Staranie, by wypaść jak najlepiej, to także wiele historyjek osadzonych w malarskich pracowniach. Nawet monumentalny mistrz Matejko nie zdzierżył, słysząc jęki hrabiny Potockiej, oglądającej swój portret:
– To mam być ja? Przecież jestem w ogóle do siebie niepodobna!
– Chce pani być podobna? Nie radzę – prychnął rozeźlony artysta.

W lustrze złudzeń zawsze wyglądamy ładniej. Defekty urody zostają za progiem, bagaż lat ląduje w przechowalni. A gdy mimo wszystko ktoś postronny nie wpada w zachwyt, pozostaje wytłumaczenie: jest uprzedzony, uczestniczy w zmowie. Nie ogarnia wzrokiem całości, jasność spojrzenia mąci mu zez lewo- lub prawoskrętny. Albo (znamy i takie wypadki) nie całkiem jest świadomy własnej ułomności. Jak ów typek zgłaszający się do okulisty.
– Panie doktorze, wpadło mi coś do oka!
– Przepraszam, a gdzie jest oko?

Zacząłem od drobnicy, jednostkowych zdarzeń, by przejść do tematu zaprzątającego ostatnio uwagę mediów. Trochę trwało, lecz w końcu sfery rządzące i decyzyjne zaniepokoił stale pogarszający się obraz IV RP, zwłaszcza w Europie. Żeby poprawić ten wizerunek, jak to się dawniej mówiło – „dać odpór” wybrzydzaczom i grymaśnikom, oddelegowany urzędnik będzie w godzinach pracy retuszerem i wizażystą jednocześnie. To on zareaguje pierwszy, gdy w jakimś pisemku ukaże się niemiła dla nas notka.

Polityka 33.2006 (2567) z dnia 19.08.2006; Groński; s. 93
Reklama