Archiwum Polityki

Kochankowie z kręgu polarnego

[dla każdego]

Julio Medem jest drugim, obok Pedro Almodovara, autorem ambitnego kina hiszpańskiego; łączy ich kult namiętności. „Kochankowie” są to dzieje uczucia, które staje się obsesją Otta i Any w ciągu ich całego życia, począwszy od dzieciństwa: raz po raz stykają ich ze sobą i rozdzielają nieporozumienia emocjonalne, przypadek i przede wszystkim komplikacje ich przeszłości rodzinnej. Ten dramat pasji miłosnej przedstawiony jest w formie patetycznej epopei, z akcentami symbolicznymi; marzą oni o kręgu polarnym – wizja paradoksalna, zważywszy, że pochodzą ze spalonej słońcem Hiszpanii – niby o fantastycznym kraju miłosnego spełnienia i ostatecznego spokoju, co się praktycznie realizuje, bo w filmie obydwoje tam się udają, nie wiedząc jedno o drugim, on jako lotnik w misji specjalnej, ona zaproszona do Finlandii. Widok słońca, które tam nigdy nie zachodzi i przesuwa się wolno nad horyzontem, stanowi refren wizualny filmu, znak ich tęsknoty. W rezultacie film nabiera szczególnego stylu: jest zarazem pasjonacki i zastygły w przetrzymanych znaczących scenach, wściekle uczuciowy i jednocześnie dystansowy. Które to wrażenie, na przemian zbliżania i oddalania, powiększa jeszcze w odbiorze widza wykonanie aktorskie: przez trzy różne pary, poprzez kolejne etapy życia kochanków. Niezwykłe filmowe połączenie gorączki oraz intelektualizmu. Wniosek również jest podwójny: mamy jedno zakończenie pomyślne, drugie tragiczne, co zapewne oznacza, że miłość nie może mieć jednoznacznego rozwiązania. Ciekawostka dla widza polskiego: lotnik niemiecki, który bombardował Guernicę – głośna zbrodnia wojny domowej – przedstawiony tu jest romantycznie, co bierze się może stąd, że reżyser Medem jest Baskiem obojętnym wobec rdzennych Hiszpanów.

Polityka 28.2000 (2253) z dnia 08.07.2000; Kultura; s. 41
Reklama