Archiwum Polityki

Nieodporni

Lekarze często nie potrafią rozpoznać niedoborów odporności. W Polsce rodzi się prawdopodobnie dziesięciokrotnie więcej dzieci z tymi defektami, niż zgłasza się do kliniki immunologii, bo ani lekarze, ani rodzice nie wiedzą, że powinni je leczyć immunolodzy. Umierają na jakieś zapalenie i po krzyku.

Gen, przez który matka Stasia umrze – bo umrze – na pewno ze smutku, jeśli Staś umrze, jest duży, składa się z 66 małych egzonów i siedzi na długim ramieniu chromosomu 11.

W małżeństwie matki Stasia wszystko zapowiadało się szczęśliwie: wielka miłość, mieszkanie po babci, która oddała młodym pole życiowe przenosząc się gdzie indziej. Mąż dobrze usadowił się w firmie. Matka Stasia – w swojej. Rodziny dały pieniądze na komputer i technikę kuchenną.

Staś urodził się z chorobą, w której ma się między innymi głęboki niedobór odporności, a jej nazwa brzmi jak urządzenia elektroniczne – ataksja teleangiektazja, w skrócie AT. Matka ma największy żal o to, że jej dziecko zostało, z 40 tysięcy zdrowych, wybrane do złego losu: na tyle dzieci rodzi się jedno z AT.

Mając półtora roku Staś zaczął dziwnie chodzić zataczając się. Twarz stawała się bez wyrazu, lalkowata, włosy sztywne i matowe. Patrzył jakby miał zeza i ślinił się. Na skórze pojawiły się ropne czyraki. Lekarze powiedzieli, że chłopca czeka nieuchronne kalectwo i może zachorować na nowotwór – ziarnicę lub białaczkę. Matka Stasia jest również zagrożona nowotworem piersi. Pięć razy bardziej niż inne kobiety. Kiedy ojciec dowiedział się, że żona jest nosicielką choroby, uznał się (choć także jest nosicielem) za niewinnego i dał nogę z rodziny, która miała przecież być szczęśliwą. Teściowie zerwali stosunki z wybrakowaną synową. Ożenił się, ma zdrową córkę, robi karierę i jest szczęśliwy. – Warzywo – mówi o nim matka Stasia.

Ojciec Grzesia także uciekł od nieszczęścia. Grzesia przywieziono w trzecim dniu życia wprost z kliniki. Urodziła go małolata, która nawet nie wie, że drugie jej dziecko w jednej czwartej jest zagrożone chorobą. – To kara dla niej – za moje nieszczęście – mówi adopcyjna matka Grzesia.

Polityka 28.2000 (2253) z dnia 08.07.2000; Społeczeństwo; s. 70
Reklama