W majowych i czerwcowych sondażach opinii publicznej, opublikowanych przez OBOB, CBOS, PBS i OBW, pojawiły się duże rozbieżności w notowaniach dwóch komitetów. W sopockiej Pracownik Badań Społecznych i w Centrum Badań Opinii Społecznej wysoko wygrywa SLD w koalicji z UP (odpowiednio 50 i 48 proc. wskazań). W tych samych ośrodkach nisko plasują się prawicowe komitety i Prawo i Sprawiedliwość (identyczny wynik po 5 proc.), mimo że badania przeprowadzone zostały różnie. CBOS umieszczał przy wszystkich ugrupowaniach nazwiska liderów, a więc każdy mógł łatwo odróżnić nową partię Lecha Kaczyńskiego, a sopocka pracownia badała poparcie bez nazwisk. Dwukrotnie wyższe poparcie uzyskiwały komitety braci Kaczyńskich w sondażach Ośrodka Badań Opinii Publicznej i Ośrodku Badań Wyborczych (odpowiednio 10 i 11 proc.). Odnotowano także różnice w poparciu dla pozostałych ugrupowań, na przykład sondaż OBOP wskazywał, że AWSP może zdobyć zaledwie 8 proc., OBW wyliczył jeszcze niżej, bo 6 proc. zwolenników, podczas gdy w BPS ta koalicja mogła liczyć na 13 proc. poparcia.
Pojawia się więc coraz natarczywiej pytanie o wiarygodność sondaży. Różnice między ośrodkami są zbyt duże, by wszystko można było objaśnić odmiennością stosowanych metod, zmieniającymi się nastrojami społecznymi czy dezorientacją opinii publicznej. W maju, poza pojawieniem się komitetów Prawo i Sprawiedliwość, nie było wydarzeń, mogących aż tak zasadniczo zmieniać preferencje wyborcze. Skandale i skandaliki, niejasność co do przyszłości AWS, kolejne przemieszczenia się polityków są mniej więcej trwałym elementem pejzażu politycznego i nie powodują już głębokich wstrząsów w opinii publicznej. Raczej więc należałoby się zastanowić nad jakością owych „reprezentatywnych” prób poszczególnych ośrodków i nad metodą badań (dlatego właśnie do naszej analizy przyjmujemy średnią z badań czterech ośrodków).