Zygmunt Hertz miał podobno mawiać do Miłosza: „Czesiu, ty nie mów, ty pisz”. Nie jest wykluczone, że gdyby Hertz blisko znał Brodskiego, mawiałby odwrotnie: Josif, ty nie pisz, ty mów.
Związki z podstawowymi pisarzami nie są w swej wiecznej żywości niezmienne, ulubieni autorzy – bywa – oddalają się, potem wracają, istotne dzieła – bywa – stygną, potem znów pulsują niepojętymi temperaturami. Wielkie kiedyś wiersze Brodskiego, dziś cokolwiek mnie nudzą, eseistyka dalej jest ważna, choć mniejsze są moje ekstazy, wydany właśnie nakładem PIW-u „Świat poety” – rozmowy Sołomona Wołkowa z Josifem Brodskim w przekładzie Jana Gondowicza to jest książka frapująca. A przecież zawahałem się biorąc do ręki ten tom w księgarni Liber, jeszcze raz – myślę sobie – to samo? Jeszcze raz wojna, blokada, Stalin, szkoła, zsyłka? Jeszcze raz „Półtora – pokoju”, leningradzki proces, Anna Achmatowa, Ameryka? Wątpliwości moje wzmagał dodatkowo poeta Winiarski, który w księgarni Liber jest dynamicznym sprzedawcą, wzmagał je w ten sposób, że szczodrze dzielił się ze mną swymi ostatnimi doznaniami czytelniczymi, a też zmysłowymi, ciekawie mówił, mimo to książkę kupiłem.
Oczywiście: jeszcze raz to samo. Powtórzenie, zwłaszcza w kierkegaardowskim znaczeniu – powiada Brodski – „może intrygować”. Prócz Kierkegaarda jest też akurat w tym fragmencie tekstu mowa o Lichtenbergu – „wybacz mi Sołomonie – zwraca się poeta do swego rozmówcy – te zagraniczne nazwiska”. Powtórzenie jest jedną z zasad prawdziwej sztuki, w prawdziwej sztuce nie ma zbyt wielu pomysłów, jest ich co najwyżej kilka, trzeba je powtarzać.