Archiwum Polityki

Przetarte majtki Moszyńskiego

Prasa polska dociera do mojej szampańskiej wiochy z opóźnieniem. Pisząc więc („Polityka” 14) o książce generała Paula Ausse-ressesa nie wiedziałem, że zrobił to samo Piotr Moszyński we „Wprost”. Przeczytałem więc z gorliwym zainteresowaniem. Często nie zgadzałem się z Moszyńskim, ale chodziło zazwyczaj o duperele – palenie papierosów, przepisy drogowe... Tym razem jednak osłupiałem – czyżby doprawdy niczego, ale to niczego nie zrozumiał?

Pisze oto Moszyński o Ausseressesie: „Jest to śmieć historii w najpełniejszym tego słowa znaczeniu. W dodatku jedną z możliwych reakcji na jego wywód jest – mimo całego tragizmu opisywanych okoliczności – śmiech i politowanie. Właśnie tak, jak na widok czyichś przetartych majtek. Bo jak tu w końcu nie wybuchnąć bezsilnym śmiechem na widok żałosnego tchórzliwego faceta, który odczuwa wyraźną potrzebę napinania wątłych mięśni, żeby móc odpowiedzieć wszem wobec i każdemu z osobna, jaki to był silny i jaką to miał władzę – równą właściwie władzy boskiej, bo przypisał sobie prawo decydowania jedynie na podstawie własnego, bliżej nieokreślonego przekonania o życiu i śmierci (w większości wypadków o śmierci) innych ludzi. (...) Rozumowanie Ausseresses’a jest taką spiralą bzdur, że oprócz sądu zaproponowałbym mu honorowe członkostwo założonego niedawno w miasteczku Saint-Gilles koło Nimes Klubu Głupków...” Oprócz klasyfikacji moralnej, którą oczywiście podzielam, wszystko jest w tym tekście kompletnym nieporozumieniem, a co więcej nieporozumieniem głęboko szkodliwym, zacierającym bowiem złowieszczą wymowę faktów.

Po pierwsze: Paul Ausseresses nie był głupkiem.

Polityka 25.2001 (2303) z dnia 23.06.2001; Stomma; s. 98
Reklama