Widzimy ją w teledysku promującym nową płytę. W bieli, na tle zespołu i z gitarą. To inna Renata Przemyk. Bębny i bas – proszę bardzo. Akordeon – jeszcze bardziej, bo tak dziś oryginalny. Teraz doszła jednak gitara, co można odczytać jako ukłon w stronę rocka. I faktycznie, na ostatniej płycie Renaty Przemyk „Blizna” jest nieco gitarowych riffów, są nawet całe utwory (vide: „Klonator”), gdzie brzmienie tego instrumentu dominuje. Wszelako myliłby się ten, kto by sądził, iż Renata sprzeniewierzyła się dawnym klimatom swoich piosenek. To są te same klimaty i piosenki podobne nie tylko dlatego, iż autorką słów (tak samo celnych jak dawniej) jest Anna Saraniecka. Otóż Renata Przemyk najwyraźniej chce być konsekwentna. W głosie drapieżna, w interpretacji wokalnej tekstu perfekcyjna niczym zawodowa aktorka dramatyczna – podkład rockowej, elektrycznej gitary, tak jak akordeonu, jest tylko podkładem. „Blizna” to zatem kontynuacja, ale mimo wszystko chciałoby się, żeby Renata Przemyk poszła jeszcze dalej i śmielej, tym bardziej że nowe piosenki nie zawsze trzymają w napięciu jak te starsze. Zwłaszcza że dzisiaj dobry gitarowy rock uchodzi wśród pokątnych słuchaczy za nie mniej oryginalny fenomen niż piosenka z akompaniamentem akordeonu. M.P.
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]