Archiwum Polityki

Z życia doktoranta

Rozmowa z prof. dr. hab. Stefanem Amsterdamskim, filozofem, kierownikiem Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk

Podobno żywo kibicuje pan akcji „Polityki” „Zostańcie z nami”, gdzie opisujemy trudności, z jakimi borykają się młodzi naukowcy i szukamy środków na stypendia dla najlepszych.

Uważam ją za pożyteczną i ważną. Chciałbym też wierzyć, że okaże się skuteczna. Wypowiedzi zainteresowanych, publikowane w „Polityce”, brzmią jednak bardzo pesymistycznie, zdają się świadczyć o zniechęceniu. Mój obraz postaw i nastrojów wśród młodzieży, którą od dziewięciu lat przyjmujemy na interdyscyplinarne studia doktorskie w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, jest nieco inny, bardziej zróżnicowany. Kandydaci są coraz lepiej wykształceni, dobrze znają języki obce i bardzo chcą dalej się kształcić.

A może chodzi nie tyle o zdobywanie wiedzy, co o lepszy start do kariery?

Uzyskanie doktoratu z filozofii, psychologii lub nawet socjologii nie daje wielkich szans na lukratywne posady. Oczywiście są również tacy, którzy po dyplomie nie wiedzą, co ze sobą zrobić i wybierają studia doktorskie jako przechowalnię na kolejne cztery lata. Ale to raczej wyjątki. Bez silnej motywacji nie jest łatwo pogodzić czterech lat trudnych studiów z wymogami życia prywatnego.

Szkoła Nauk Społecznych przy IFIS PAN ma opinię wyjątkowo elitarnej. Może przychodzą do was nie tylko najlepsi z najlepszych, ale i świetnie sytuowani z domu, wolni od trosk materialnych, którzy mogą przez cztery lata oddawać się jedynie smakowaniu wiedzy i pisaniu pracy doktorskiej?

Rzeczywiście stawiamy wysokie wymagania. Wprawdzie nie pytam nikogo o jego sytuację majątkową, ale wiem, że wśród naszych doktorantów są ludzie żyjący w bardzo różnych warunkach. Wielu, aby się uczyć, dojeżdża spoza Warszawy, wielu musi zarabiać.

Polityka 24.2001 (2302) z dnia 16.06.2001; Nauka; s. 72
Reklama