Archiwum Polityki

Pudełko czy kaczka?

Obiecywałem sobie, że z pokorą przyjmę decyzję jury debatującego nad projektami siedziby Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Że nie wstąpię do polskiego piekiełka kontestującego prawie każdą nową budowlę stolicy. Ale nie mogę. Muszę ponarzekać na to, co ma stanąć za kilka lat w samym centrum miasta, bo uważam, że Warszawa zasługuje na coś dużo ciekawszego.

Sytuacja jest niezręczna. Za ostateczny wybór odpowiedzialność wszak wzięli na siebie ludzie, w których kompetencje i dobrą wolę trudno wątpić, m.in.: słynny architekt Daniel Libeskind, była dyrektor „Zachęty” Anda Rottenberg, akuszerka pomysłu, artysta Paweł Althamer czy dyrektor Tate Museum w Londynie Nicholas Serota. Cóż zatem znaczy zdanie jednego krytyka sztuki wobec opinii takich tuzów? Może być tylko skromnym i symbolicznym, obywatelskim votum separatum, albowiem klamka i tak już zapadła.

Zanim pochylimy się nad zwycięskim projektem i pozostałymi propozycjami zgłoszonymi na konkurs, warto prześledzić, jak budowano w ostatnich czasach muzea sztuki na świecie. Wydaje się, że projektem, który zrewolucjonizował myślenie o nowych świątyniach sztuki (szczególnie tej nowoczesnej), było paryskie Centrum Pompidou. Zbudowane w 1977 r., a zaprojektowane przez Renzo Piano i Richarda Rogera, nie tylko stanowiło przestrzeń dla dzieł sztuki, ale samo przypominało nowoczesną, futurystyczną rzeźbę. Zakwestionowało powszechny wcześniej paradygmat muzeum-sanktuarium, proponując w to miejsce architekturę, która nie pozostawiała wątpliwości, co czeka nas w środku – artystyczne przeżycia.

Efekt Bilbao

Przez kolejne dziesięciolecia wznoszono na świecie setki muzeów i galerii sztuki współczesnej. W różnych stylach. Był czas fascynacji postmodernizmem i nawiązywania do historycznych konwencji, czego świetnym przykładem jest Muzeum Sztuki Współczesnej w Chicago (proj. Josef Paul Kleihues). Sporo budowano w stylu hi-tech (np. Fundation Cartier pour l’art Contemporain – proj. Jean Nouvel). Japończycy konsekwentnie stawiali budynki zgodne z narodowym duchem, w których kontemplacja mieszała się z oszczędną, wyrafinowaną estetyką oraz odwołaniami do natury i jej rytmu (Chichu Art Museum – proj.

Polityka 10.2007 (2595) z dnia 10.03.2007; Kultura; s. 60
Reklama