Archiwum Polityki

Pieniądze i kasjerzy bez ochrony

Cztery śmiertelne ofiary napadu na oddział Kredyt Banku w Warszawie i łup wynoszący 30 tys. zł (według wstępnych szacunków) – to bilans budzący przerażenie. Według policji sprawcami byli amatorzy, bo zawodowcy nie napadają w soboty, kiedy w banku jest mało pieniędzy. Szefowie Kredyt Banku twierdzą, że filia przy ul. Żelaznej była właściwie zabezpieczona: działały kamery, a ochroniarz miał paralizator. Bandyci ochroniarza zastrzelili, a z kamer zabrali kasety – jak na amatorów wyjątkowo łatwo dowiedli, że zabezpieczenie nie było skuteczne. Lawinowo przyrasta liczba napadów na banki, głównie na małe oddziały – bo są źle chronione; w 1999 r. dokonano ich 46, w 2000 r. już 91. Dla bankowców powinien to być wystarczający powód do alarmu: jesteśmy łatwym celem dla bandytów! Banki żyją z obracania pieniędzmi swoich klientów i to żyją nieźle. Dlaczego więc skąpią grosza na ochronę swoich placówek i pracowników? Śmierć trzech kasjerek i ochroniarza w filii Kredyt Banku to najbardziej tragiczny dowód na błąd w systemie.

Polityka 10.2001 (2288) z dnia 10.03.2001; Komentarze; s. 13
Reklama