Archiwum Polityki

Ogródki władzy

Gospodarstwa pomocnicze to twór nieznany gospodarce rynkowej. U nas są ich setki. Obrosły nimi ministerstwa, Kancelaria Premiera oraz Prezydenta. Są im potrzebne nie tylko do sprawnego funkcjonowania urzędu. Dzięki nim władza dorabia na boku i wydaje znacznie więcej, niż się podatnikom wydaje.

Gospodarstwa pomocniczego nie znajdziemy w kodeksie spółek prawa handlowego, nie jest też przedsiębiorstwem państwowym ani zakładem budżetowym. To gospodarczy cudak, przybudówka do urzędu centralnego, który powołuje go do życia. Ale cieszy się sporą samodzielnością prawną i finansową. Tych cudaków namnożyło się już około tysiąca, a ich roczne przychody sięgną w tym roku 1,4 mld zł. Tworzą więc wielkie imperium gospodarcze, które jednak raczej psuje rynek (cieszy się bowiem przywilejami, których nie mają konkurenci), niż w nim uczestniczy.

Wygoda i pieniądze

Główną racją istnienia gospodarstw pomocniczych jest obsługa macierzystych jednostek. 450 pracowników Kancelarii prezesa Rady Ministrów jest obsługiwanych przez ponad dwa razy więcej zatrudnionych w g.p. Rekordową armię gospodarstw, bo aż 246, ma Ministerstwo Obrony Narodowej, po kilkadziesiąt Ministerstwa Transportu i Rolnictwa. Nie ma właściwie urzędu centralnego, który by potrafił bez nich funkcjonować.

O liczbie i sposobie działania g.p. decydują resorty, które powołały je do życia. Np. przez osiem lat Trzeciej Rzeczpospolitej kilku premierów nie potrafiło wyobrazić sobie, że ich Kancelaria może funkcjonować bez 5600 hektarów wody zgromadzonej w dwustu jeziorach na Mazurach. Heroiczną decyzję przekazania akwenów Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa podjęto, według określenia urzędników, „za późnego Walendziaka” i do tej pory niektórzy dziwią się, jak mógł on oddać tyle władzy.

Schedy po poprzedniej epoce nowa władza pozbywa się nad wyraz niechętnie. – Przykładem był ośrodek wypoczynkowy w Mierkach, ulubione miejsce wczasów działaczy PZPR i jej młodzieżowych przybudówek – opowiada były dyrektor generalny Kancelarii. – Premier Suchocka kazała się go pozbyć, ale za Oleksego znów wrócił pod zarząd URM.

Polityka 10.2001 (2288) z dnia 10.03.2001; Gospodarka; s. 55
Reklama