Archiwum Polityki

Procedura

Kiedy Andrzej Dombrowski, 53-letni inżynier-energetyk z Mławy, został mianowany świadkiem w sprawie kryminalnej, uznał, że to zabawne. Oskarżonego nie znał, o przestępstwie nic nie wiedział, ot, zwykła pomyłka. Ale wkrótce zrozumiał, że ze sprawiedliwością żartów nie ma. Świadek ma same obowiązki, żadnych praw. Wypisać się z tej funkcji nie sposób. A najgorsze, że nikt człowieka nie chce przesłuchać. Więc pan Dombrowski pomyślał: źle być świadkiem, który nic nie wie.

Wszystko zaczęło się od wizyty w domu państwa Dombrowskich pewnej mławskiej policjantki. Przyjęła ją małżonka naszego bohatera, osoba dotknięta nieuleczalną chorobą, a przez to bardziej podatna na stresy. Policjantka była tajemnicza. Wypytywała, co pani Dombrowska wie na temat auta marki Opel-Ascona. Kobieta nic nie wiedziała, zresztą w ogóle w temacie samochodowym nie była szczególnie mocna. Wówczas funkcjonariuszka zażądała, aby pan Dombrowski (akurat był poza domem) po powrocie stawił się w komendzie, musi odpowiedzieć na ważne pytania.

W komendzie pokazano mu umowę kupna-sprzedaży samochodu Opel-Ascona. Kupującym był niejaki Cząstkowski z Elbląga (nazwisko zmienione), a sprzedającym Ryszard Dombrowski z Mławy, zamieszkały przy ul. 1 Maja. – Czy to pan sprzedał opla? – zapytała policjantka.

Pan Dombrowski zaprzeczył. Wyjaśnił, że na imię ma Andrzej (chociaż na drugie faktycznie Ryszard, ale drugiego imienia nie używa), nie mieszka przy 1 Maja, nigdy nie posiadał Opla-Ascony, więc tym bardziej nigdy nie sprzedawał takiego auta. Jeździ 12-letnim Fiatem 125p. Cząstkowskiego na oczy nie widział, a w Elblągu, tak się składa, nie był nigdy w życiu. I tyle.

Świadek przypadkowy

Gdzieś po półtora roku pan Dombrowski dostał wezwanie do Sądu Rejonowego w Elblągu. Wzywano go jako świadka w sprawie przeciwko Cząstkowskiemu. Napisał podanie, aby w ramach pomocy prawnej (przypadkiem wiedział o takiej możliwości) przesłuchano go w Mławie, za pośrednictwem miejscowego Sądu Rejonowego. Szczerze mówiąc, nie chciało mu się gnać prawie 200 km, aby zeznać to samo, co już wyjaś-niał na policji – że o sprawie nie wie dokumentnie nic.

Elbląski sąd wyraził zgodę, pana Dombrowskiego przesłuchano w Mławie. Zaprotokołowano, że nie wie, nie zna, nazywa się inaczej, gdzie indziej mieszka, Ascony nie posiadał i jej nie sprzedawał.

Polityka 23.2001 (2301) z dnia 09.06.2001; Społeczeństwo; s. 82
Reklama