„Czy używa pan prezerwatyw?” – pyta Manuela Gretkowska aktora Lindę w wywiadzie z nim w jej nowym tomie „Silikon”. „To sprawa intymna” – odpowiada Linda. Gretkowska wnioskuje z tego, że Linda ma pożycie z samą w sobie prezerwatywą. Jak nazwać organ damski? Myszką? – głupio. Cipeczką? – dziecinnie. Pizdą? – wulgarnie. Radzi paniom, jak mieć pożytek z seksu oralnego: należy porzucić niechęć do brania w buzię. Narzeka na korektę: w piśmie kobiecym wycięto (jej) męskie jądra z opisu Banderasa. Jej inne poglądy. Na Polskę: Ten kraj jest głęboko niemoralny. Podaje pozytywny przykład Szwecji, która jest w kształcie zwisłego penisa (jest to określenie czułe). O świecie: współczesny świat to labirynt. O ludzkości: wszyscy jesteśmy nędzarzami. O sztuce: jest elitarna, zawsze taka była. O umyśle: umysł to najintymniejszy zakątek. O sobie: w środku jestem samym instynktem. O swoim pisarstwie: jak mam potrzebę, to piszę. Czytelnicy odbierają moje książki jako religijne. Słusznie: osoba religijna widzi wszędzie religijność, bez względu na to, czy to jest chuj czy pierś Madonny. To co piszę, idzie na moje konto, a Bóg je zna. Erotyzm i ezoteryka to dla mnie jedno. Czyżbym była ogólnoludzka?
Na pytanie to odpowiadam: „Silikon” jest to 185 stron bełkotu, ale z cytatami, grafomanii, ale z terminologią, bo Gretkowska jest osóbką uczoną: „Studiowałam antropologię w paryskiej szkole Le Goffa”. Dlaczego wydaje się taką książkę? Bo o Gretkowskiej słychać. Zaś dlaczego o Gretkowskiej słychać? Ponieważ o Gretkowskiej słychać. Innego wytłumaczenia nie ma.