„Ogień w głowie” nie jest pewnie arcydziełem dramaturgii, nie sięga zbyt głęboko w analizę współczesnych „toksycznych” stosunków rodzinnych, nie potrafi ustrzec się pewnej pretensjonalności. Niemniej daj Boże naszej dramaturgii więcej równie „niedoskonałych” dzieł, jak ten dramat niespełna trzydziestoletniego (!) Mariusa von Mayenburga, dziś doradcy literackiego Thomasa Ostermeiera w berlińskiej Schaubühne. Piotr Łazarkiewicz, reżyserując telewizyjną wersję utworu, skupił się na tym, co może najbardziej w nim fascynujące – na samoczynności procesu destrukcji wywołanego pozornym drobiazgiem: niepodjętą w porę trudną rozmową między rodzicami a dojrzewającymi dziećmi, zignorowanym kolejnym błaganiem o pomoc i współczucie. Między bohaterami sztuki wystygło wszystko: ojciec (Wiesław Komasa) pociąga w kiblu z piersiówki, matka (Halina Rasiakówna) więdnie w oczach, absztyfikant córki (Rafał Maćkowiak) ma w głowie tylko swoją Hondę, za którą nie ma jak spłacić długu. Dzieci są emocjonalnie całkiem same: Olga (Maria Peszek) ciska się od ściany do ściany, zatupując wszechogarniającą bezradność; Kurt (Dariusz Toczek) zacina się w niehamowanej złości, która zaczyna się podpaleniem własnej twarzy, a kończy pożogą całych domostw. Czy w jego piromanii nie tkwi poza nienawiścią także oszalała chęć ogrzania tego, co zda się już bezpowrotnie zlodowaciałą skamieliną? Piękne, pozbawione efekciarstwa, przemyślane przedstawienie bez pustych kadrów, pełne niuansów, wyłapywanych przez kamerę mikrogestów, oszczędnych i dojmujących sygnałów rozpaczy doskonale punktowanych muzyką. Znakomite bez wyjątku role, idealnie zgrane, gorzkie. Mądry, wyzbyty łatwizn akcent na koniec udanego sezonu w Teatrze Telewizji.