Archiwum Polityki

Piękne sztuki

Po drugiej wojnie światowej nie powstało w Polsce ani jedno muzeum sztuki współczesnej. To fakt wstydliwy, niechlubny, wręcz kompromitujący. A gdy wreszcie pojawiła się szansa, by takie muzeum zaprojektował dla Warszawy bodaj najciekawszy dziś architekt świata Frank Gehry, okazało się, że pomysł bynajmniej nie budzi powszechnego entuzjazmu. A zatem jest czy nie jest nam potrzebny nowy obiekt, w którym prezentowano by sztukę nowoczesną?

Nie odłożono jeszcze na budowę choćby jednej złotówki, nie wbito nawet łopaty w ziemię, a już zaczęły się dyskusje i protesty, zaś nieistniejąca placówka zdołała ostro skłócić ze sobą kilka osób. Poszła fama, iż muzeum ma stanąć w miejscu zwanym cyplem czerniakowskim. Zaczęło się więc wybrzydzanie, iż to niewłaściwe miejsce, że może by z tym na Bielany lub jeszcze gdzie indziej. Głos zabrali także bardzo liczni warszawscy samorządowcy, oświadczając, iż muzeum owszem, czemu nie, może nawet być na cyplu, ale najlepiej jako dodatek do czegoś większego z kinami, klubami i knajpami. Idziemy na Carreya, zjadamy hamburgera, kupujemy sobie buty i przy okazji pokontemplujemy Bałkę.

Później głos zabrał znany polski architekt Marek Budzyński, oświadczając, iż amerykański architekt Gehry jest przedstawicielem obcych nam duchowo międzynarodowych elit, artystycznym szkodnikiem i że dziesiątki rodzimych architektów zaprojektowałoby to muzeum znacznie lepiej (fakt, w projektowaniu muzeów mamy ogromną praktykę). Wsparł go krytyk Andrzej Osęka, dodając we właściwym dla siebie pryncypialno-ortodoksyjnym duchu, iż „luksusowa fantazja architektoniczna na temat dekompozycji i dekadencji wydaje się tym, co nam najmniej teraz potrzebne”. A w końcu przebudziło się środowisko łódzkie, zadając gromko pytanie: dlaczego Gehry nie projektuje w Łodzi, skoro z tego włókienniczego zagłębia pochodzili jego dziadkowie? W kategoriach ponurego żartu traktować należy list otwarty Mirosława Borusewicza, dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi. Otóż oburzył się, że Warszawa chce budować muzeum i wręcz zażądał, by powstało ono w Łodzi, albowiem – wieszczył – w stolicy będzie stało puste, a on miałby je czym zapełnić.

Polityka 21.2001 (2299) z dnia 26.05.2001; Kultura; s. 60
Reklama