1. Z frajerskich, a może nawet z grafomańskich powodów dość łatwo mi się pisze o Warszawie – miasto to sprawia bowiem dalej na mnie wrażenie gigantycznej dekoracji. Jak się widzi samą dekorację, nie idzie się – także w nazywaniu rzeczy – w głąb. Coś za coś jednak – jak mówi starożytny aforyzm. Być może ci, co widzą głębię, poszkodowani bywają na widzeniu powierzchni, widzieć głębię pewnie generalnie jest lepiej, ale w ogóle przez to nie widzieć powierzchni, fasady, dekoracji też jest kiepsko.
Polityka
21.2001
(2299) z dnia 26.05.2001;
Pilch;
s. 99