Archiwum Polityki

Zbawienna trucizna

DDT – silny środek owadobójczy okryty złą sławą – znów będzie głównym orężem w walce z malarią. Skąd te przeprosiny?

Niedawno Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła, że będzie zalecać używanie DDT wszędzie, gdzie występuje malaria. Dołączy ono tym samym do innych rekomendowanych przez organizację środków, które mają zapobiegać rozprzestrzenianiu się zarazy, m.in. nasączonych substancją owadobójczą moskitier i kilkunastu innych pestycydów.

Co wpłynęło na zmianę polityki wobec specyfiku, który w latach 70. uznano za potworną truciznę? Na malarię co roku umiera ponad milion ludzi, w większości dzieci, a spośród wszystkich środków owadobójczych, używanych do walki z chorobą, DDT jest najtańsze i najskuteczniejsze, a mocnych dowodów na jego szkodliwe działanie na ludzi nie ma. Raz, góra dwa razy w roku będzie się nim spryskiwać ściany domów, gdzie przenoszące malarię komary przesiadują najczęściej.

Ogłaszając taką decyzję dr Arata Kochi, dyrektor programu ds. zwalczania malarii WHO, zapewniał, że właściwie przeprowadzane opryski nie stwarzają żadnego zagrożenia dla ludzi i środowiska, bo jest różnica między masowym opryskiwaniem pól uprawnych, jak to robiono dawniej, a sporadycznym zastosowaniem DDT w afrykańskich domach.

DDT, dichlorodifenylotrichloroetan, jako pierwszy w 1874 r. otrzymał

w swoim laboratorium niemiecki chemik Othmar Zeidler. Jego owadobójcze właściwości odkrył jednak dopiero 65 lat później Szwajcar Paul Herman Müller i w 1948 r. odebrał za to osiągnięcie Nagrodę Nobla.

DDT było niezwykle skuteczne, tanie, działało długo i na wielu frontach. Wykorzystywano je do ochrony roślin przed szkodnikami (u nas pod nazwą Azotox) i ludzi – przed przenoszonymi przez owady chorobami: wszawicą, malarią, tyfusem plamistym. Tysiącami ton przez lata opylano pola, wioski i całe miasta. To dzięki niemu pod koniec lat 40. Stany Zjednoczone całkowicie pozbyły się malarii.

Polityka 45.2006 (2579) z dnia 11.11.2006; Nauka; s. 86
Reklama