Archiwum Polityki

Original jeans, sir?

Chiny są ojczyzną podróbek. Niemal każdy towar ma tu swoją kopię. A sami Chińczycy uważają, że powielony produkt zyskuje wręcz na wartości.

CD, DVD? Taką zaczepkę usłyszy każdy obcokrajowiec odwiedzający Pekin. Płyty z filmami, które jeszcze nie miały premiery, można tu kupić za równowartość trzech złotych za sztukę. Ale o ile Europejczykowi czy Amerykaninowi, sięgającemu po taki film, zapewne przyszłoby do głowy, że jest to nielegalna kopia, o tyle Chińczyk często nie zdaje sobie sprawy, że działa wbrew prawu. – Towar jak każdy inny. Równie dobrze mógłbym sprzedawać owoce na targu. Z płytami jest o tyle inaczej, że policja często się przyczepia. Im bliżej olimpiady, tym mamy gorzej. Robią niespodziewane naloty i jak nie zdążymy uciec, to wszystko zabierają – mówi uliczny sprzedawca DVD. Dziennie może zarobić do 100 juanów (około 35 zł), co w Pekinie, gdzie średnia miesięczna pensja wynosi około 2 tys. juanów (około 700 zł), daje całkiem niezły utarg.

W samym centrum miasta, pięć minut spacerem od ambasady amerykańskiej, znajduje się Bazar Jedwabny. Codziennie autobusy przywożą tu setki turystów, którzy zapuszczają się między stoiska w poszukiwaniu rozmaitych towarów. Na bazarze jest wszystko; od ubrań, butów i torebek przez płyty DVD po sprzęt elektroniczny. Większość to podróbki światowych marek. Z jakością bywa różnie. Przeważnie jest to produkcja niższej klasy robiona na masową skalę, choć wyglądem nie ustępuje oryginałom.

Bazar Jedwabny mieści się w sześciopiętrowym budynku, pracują tu setki rozkrzyczanych sprzedawców, z których każdy oferuje niemal ten sam towar co sąsiad. Zaproszenia do zakupów słychać w kilkudziesięciu językach. Warto się targować, bo np. koszulkę polo, za którą sprzedawca początkowo żąda 300 juanów, przy odrobinie sprytu można kupić za 30. Sprzedawca i tak swoje zarobi.

Polityka 42.2007 (2625) z dnia 20.10.2007; Świat; s. 70
Reklama