Producent, warszawskie studio CD Projekt, tworząc „The Witcher” postawił wszystko na jedną kartę – powstała gra kategorii AA, która zmierzy się z najlepszymi zachodnimi tytułami. Porównując to do świata filmu, to tak, jakby ktoś w Polsce wstał i oświadczył: właśnie rozpoczęliśmy prace nad filmem, który ma dorównać „Szeregowcowi Ryanowi”! Nierealne. Ale jeśli chodzi o „The Witcher”, wszystko wskazuje na to, że się uda.
Na produkcję wydano niemal 20 mln zł (dla porównania – budżet filmu „Pan Tadeusz” wyniósł około 13 mln). Na tę kwotę złożyły się głównie inwestycje w technologię (m.in. tzw. silnik graficzny, specjalistyczne oprogramowanie). Niemało również kosztowało zastosowanie motion capture. System polega na tym, że występującego w grze aktora „obwiesza się” elektronicznymi znacznikami, dzięki którym można odtworzyć jego ruch w komputerze z dokładnością nieosiągalną dla jakiejkolwiek symulacji. W ten sposób zostały nagrane ruchy postaci, a także sceny walki w wykonaniu profesjonalnych kaskaderów. Głosu Geraltowi użyczył aktor warszawskiego Teatru Współczesnego Jacek Rozenek.
Kolejne 4,5 mln zł CD Projekt wyda na promocję gry. W Polsce, a także Rosji, Czechach, Słowacji proza Andrzeja Sapkowskiego, która posłużyła do stworzenia fabuły „The Witcher”, cieszy się takim uznaniem, że w zasadzie gra nie potrzebuje żadnej reklamy.
Inaczej w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, gdzie Sapkowski był dotychczas prawie nieznany. W ramach kampanii reklamowej przetłumaczono na angielski i wydano w nakładzie 9 tys. egzemplarzy „Ostatnie życzenie”, zbiór jego opowiadań o Wiedźminie (sprzedano cały nakład, trwa dodruk). Przed seansami w kinach w całej Polsce widzowie obejrzą krótkometrażowy film stworzony przez Tomka Bagińskiego, autora nominowanej do Oscara „Katedry”.