Główny Urząd Nadzoru Budowlanego bije na alarm. Budujemy mało i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała szybko zmienić się na lepsze. W ubiegłym roku oddano do użytku niecałe 88 tys. mieszkań. Jeszcze na początku lat 90. budowano ich ponad 130 tys. rocznie. Podstawowe bariery w rozwoju budownictwa mieszkaniowego są ciągle te same: wyśrubowana, w stosunku do przeciętnego dochodu, cena metra kwadratowego i bardzo drogie kredyty. Firmy budowlane coraz częściej natykają się więc na barierę popytu. Mimo że około 10 mln Polaków żyje w mieszkaniach o niskim standardzie, a dwie trzecie młodych rodzin nie ma własnego kąta, to można przebierać w ofertach sprzedaży nowych i używanych lokali. Ekonomiści martwią się, że zastój w budownictwie przyczyni się do spowolnienia tempa rozwoju całej gospodarki. Buduje się nie tylko mniej mieszkań, ale także obiektów przemysłowych. Kurczą się roboty konserwatorskie i remontowe. Jakby tego było mało, w 2000 r. wydano niecałe 240 tys. nowych pozwoleń na budowę, tj. o ponad 60 tys. mniej niż rok wcześniej. Nic dziwnego, że nastroje wśród przedsiębiorców budowlanych są najgorsze od 7 lat.