Archiwum Polityki

Ciąża wymuszona

Namiętność telewizyjnych kochanków rzadko bywa szampańska, najczęściej jest mdława i bezbarwna jak rozcieńczone mleko. Ich eliksirem miłosnym jest kawa albo, co gorsza, zupa.

No i stało się to, czego od dawna obawiała się publiczność. Doktorostwo Lubiczowie, na oczach i ku żalowi co najmniej ośmiu milionów widzów, przeżywają małżeński kryzys. „Czy coś się zmieniło? Czy ja jestem inna niż dawniej?” – pyta doktora, na małym ekranie, zaniepokojona małżonka Krystyna. Doktor zaś, lecąc męską klasyką, proponuje jej odpoczynek, ale nie wspólny, tylko od siebie nawzajem. Ta scena rozdziera serca w szczególności żeńskiej widowni. Pytania Krystyny odbijają się w duszach telewidzek rozpaczliwym echem. Męski ideał sięgnął bruku.

Dr Lubicz dotąd bezbłędnie trafiał w wyobrażenia kobiet o tym, jaki powinien być wymarzony mężczyzna. Jak wykazały badania, 57 proc. z nich uważa bowiem, że idealny partner powinien być inteligentny, połowa, że zaradny, 40 proc. oczekuje, że będzie odważny, sprawny i przystojny. No i proszę, dr Lubicz niemal wszystkie te oczekiwania spełnia bez zarzutu. Jako lekarz musi mieć co najmniej 120 IQ, jest udziałowcem w prywatnej klinice (dostatecznie sprytny na to, aby nie dać się kapitalizmowi), jest z pewnością zręczny (gra w golfa), a uroda Tomasza Stockingera, który wcielił się w postać Lubicza, dla jego wielbicielek także nie ulega wątpliwości. Nie ma jedynie danych, by osądzać odwagę doktora, gdyż do tej pory nie zmierzył się na pięści z żadnym rywalem. Z drugiej jednak strony nie był na tyle odważny, by zwierzyć się żonie z faktu, iż interesuje się inną kobietą, a w szczególności uwielbia jej strudel.

Syndrom don Juana

Paradoksalnie jednak, naganne zachowanie doktora może przyczynić się do jeszcze większej popularności „Klanu” wśród telewizyjnej publiczności. Don Juan, który co 11 dni dokonywał nowego miłosnego podboju (zważywszy, że żył 30 lat, czyli ok.

Polityka 7.2001 (2285) z dnia 17.02.2001; Kultura; s. 56
Reklama