Archiwum Polityki

Żelazna pustynia

W ubiegłym roku uruchomiono w okolicach Nowego Jorku akcelerator RHIC, który umożliwi badanie nowego stanu materii – plazmy kwarkowo-gluonowej – produkowanej w zderzeniach jąder atomowych rozpędzonych do rekordowo wielkich energii. W związku z tą perspektywą pojawiły się wątpliwości, czy wytworzony zalążek takiej plazmy nie zacznie pochłaniać otaczającej nas materii, przekształcając ją lawinowo w inną jej formę. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby globalny kataklizm o niewyobrażalnych skutkach.

Nośność mitu uczonego-czarnoksiężnika, który w swym laboratorium pracuje na zgubę ludzkości, sprawia, że naukowcy co rusz muszą się tłumaczyć ze swych poczynań. Zdarzyło się jednak kilkakrotnie i tak, że perspektywa wszechświatowej katastrofy spowodowanej działalnością fizyków zdawała się realna i trzeba było podjąć szczegółowe badania, aby rozproszyć obawy. Na wczesnym etapie projektowania bomby atomowej, latem 1942 r., Edward Teller, późniejszy twórca bomby termojądrowej, wykonał obliczenia, które wstrząsnęły grupą największych fizyków owych czasów. Teller doszedł mianowicie do wniosku, że wybuch bomby atomowej spowoduje jądrowy pożar atmosfery i sukcesywną przemianę lekkich pierwiastków w cięższe. Zajście takiego procesu spowodowałoby zniszczenie życia na naszej planecie. Wszak żadne organizmy nie mogą się obyć bez wodoru, węgla, tlenu, azotu. Robert Oppenheimer – szef projektu Manhattan – zarządził wstrzymanie wszelkich prac. Zdecydowano, że Hans Bethe, który jako pierwszy wykazał, że energia gwiazd pochodzi z przemian jądrowych, za co otrzymał Nagrodę Nobla w 1967 r., przeanalizuje obliczenia Tellera.

Oppenheimer pognał pociągiem (szefowi programu nie wolno było latać) z Berkeley w Kalifornii do Michigan, gdzie wakacje spędzał noblista z 1927 r. Artur Compton. Ten zgodził się, że sytuacja jest w najwyższym stopniu poważna i wymaga szczegółowych studiów. Już lepiej pogodzić się z niewolą u nazistów, niż ryzykować zniszczenie ludzkości – wspominał Compton po latach swe obawy. Jednak wkrótce Bethe stwierdził, że jeśli w obliczeniach Tellera uwzględnić straty ciepła na skutek promieniowania, zapalenie atmosfery jest niemożliwe. Wątpliwości dotyczące skutków eksplozji bomby zostały rozproszone, jednak w oczekiwaniu na pierwszy wybuch, który nastąpił 16 lipca 1945 r.

Polityka 7.2001 (2285) z dnia 17.02.2001; Nauka; s. 82
Reklama