Archiwum Polityki

Polka antymonopolka

Rekordowa kara 55 mln zł od TP SA, które wpłyną do budżetu (o ile Sąd Antymonopolowy utrzyma decyzję Urzędu), skłaniała do ponurych żartów, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów to najbardziej dochodowy podmiot w sektorze państwowym.

Gospodarka planowa z samej swojej natury tworzyła monopole: zamiast, jak mniemano, trwonić siły na konkurencję, budowano giganty, które miały „załatwiać problemy”. Urząd Antymonopolowy, poprzednik dzisiejszego UOKiK, powstał już w lutym 1990 r., kiedy tylko zaczęto wdrażać wielki plan przemiany polskiej gospodarki. Pieszczochem rządu, prasy i opinii publicznej stały się nie socjalistyczne kombinaty, giganty przemysłowe, „piramidy dwudziestego wieku” – ale małe, często rodzinne firmy. „Małe jest piękne!” – powtarzano. Ale w połowie dekady muzyka się zmieniła, bo zmieniło się otoczenie. Rodzinne firmy musiały stawić czoła coraz ostrzejszej konkurencji i naturalną rzeczy koleją wiele z nich, zwłaszcza tych ubogich w kapitał i słabo uzbrojonych w technikę, upadało. Bariery celne, dawniej szczelnie chroniące krajowy rynek, zostały znacznie obniżone i konkurować przyszło już nie z dawnym państwowym zakładem imienia przyjaźni polsko-jakiejś tam, ale z Phillipsem, Fordem czy Siemensem. Nastał czas konsolidacji, już nie wołano, że małe jest piękne, już zapewniano, że „duży może więcej”.

Zdajemy sobie sprawę, co się dzieje na świecie – mówi Tadeusz Aziewicz, prezes UOKiK. – Wobec globalizacji i tworzenia supergigantów nie możemy zabraniać polskim przedsiębiorstwom fuzji. Ale nie możemy też pozwalać, żeby to się odbywało kosztem konsumenta. Dlatego uważnie się przyglądamy każdej konsolidacji i zadajemy sobie pytanie: czy korzyści z niej osiągnięte będą dzięki niższym kosztom, wyższej jakości, szybszemu wdrożeniu – czy dzięki wyeliminowaniu konkurencji? Prezes przesadza mówiąc o każdej konsolidacji.

Polityka 6.2001 (2284) z dnia 10.02.2001; kraj; s. 20
Reklama