Gospodarka planowa z samej swojej natury tworzyła monopole: zamiast, jak mniemano, trwonić siły na konkurencję, budowano giganty, które miały „załatwiać problemy”. Urząd Antymonopolowy, poprzednik dzisiejszego UOKiK, powstał już w lutym 1990 r., kiedy tylko zaczęto wdrażać wielki plan przemiany polskiej gospodarki. Pieszczochem rządu, prasy i opinii publicznej stały się nie socjalistyczne kombinaty, giganty przemysłowe, „piramidy dwudziestego wieku” – ale małe, często rodzinne firmy. „Małe jest piękne!” – powtarzano. Ale w połowie dekady muzyka się zmieniła, bo zmieniło się otoczenie. Rodzinne firmy musiały stawić czoła coraz ostrzejszej konkurencji i naturalną rzeczy koleją wiele z nich, zwłaszcza tych ubogich w kapitał i słabo uzbrojonych w technikę, upadało. Bariery celne, dawniej szczelnie chroniące krajowy rynek, zostały znacznie obniżone i konkurować przyszło już nie z dawnym państwowym zakładem imienia przyjaźni polsko-jakiejś tam, ale z Phillipsem, Fordem czy Siemensem. Nastał czas konsolidacji, już nie wołano, że małe jest piękne, już zapewniano, że „duży może więcej”.
– Zdajemy sobie sprawę, co się dzieje na świecie – mówi Tadeusz Aziewicz, prezes UOKiK. – Wobec globalizacji i tworzenia supergigantów nie możemy zabraniać polskim przedsiębiorstwom fuzji. Ale nie możemy też pozwalać, żeby to się odbywało kosztem konsumenta. Dlatego uważnie się przyglądamy każdej konsolidacji i zadajemy sobie pytanie: czy korzyści z niej osiągnięte będą dzięki niższym kosztom, wyższej jakości, szybszemu wdrożeniu – czy dzięki wyeliminowaniu konkurencji? Prezes przesadza mówiąc o każdej konsolidacji.