Archiwum Polityki

Jak się z tym uporać

Nie musimy odprawiać pokuty za to, że sześćdziesiąt lat temu znaleźli się w tym kraju mordercy i kolaboranci, którzy z poduszczenia najeźdźców wykonali ochotniczo zadanie budzące zgrozę w każdym normalnym człowieku. Rzecz w tym jednak, że w odziedziczonym przez nas bagażu historycznej tradycji wśród wielu składników szczytnych zawieruszyła się także taka kultura moralna, która do zbrodni mogła prowadzić, usprawiedliwić ją albo pokryć milczeniem. Odpowiadamy za to, co zrobimy z naszą przeszłością, jak pogodzimy ze sobą jej chwałę i jej wstyd, jak ją sobie samym opowiemy i jakie wyciągniemy z niej wnioski.

1. Książka Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi: historia zagłady żydowskiego miasteczka” wzbudziła dyskusje i spory o wysokiej temperaturze, a jej wydawca – Fundacja Pogranicze – zaplanował nakład bez wyobraźni: książka znikła z księgarń w najgorętszym momencie. Nic w tym dziwnego. Książka opowiada przecież o wydarzeniu wręcz niesamowitym: o tym, jak polscy mieszkańcy pewnego miasteczka pod Łomżą w letni dzień 1941 r. w wyjątkowo okrutny sposób wymordowali – pod okiem niemieckich okupantów – ponad tysiąc swoich żydowskich sąsiadów nie oszczędzając nikogo. I o tym, że przez prawie sześćdziesiąt lat wydarzenie to osłonięte było milczeniem.

Dziwić by się raczej należało, gdyby taka relacja nie wzbudziła emocji. Jednakże podobne podniecenie ma miejsce nie po raz pierwszy. Przypomnieć można poruszenie, jakie w 1987 r. wywołał opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” artykuł Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto”, a parę lat później artykuł Michała Cichego w „Gazecie Wyborczej” o zabójstwach Żydów w powstańczej Warszawie albo film Lanzmana „Szoah”. Ilekroć więc publiczność ma okazję zetknąć się z tekstami lub obrazami rzucającymi cień na polskie zachowania wobec Żydów w czasie okupacji, tylekroć budzi to na nowo emocje różnego rodzaju: u jednych moralny niepokój, poczucie wstydu, u innych oskarżenia o zmyślenie, nawet o paszkwil, jeszcze inni przywołują okoliczności, które mogą pomniejszyć ciężar winy sprawców albo wskazać na marginalny charakter incydentu. Nie ma chyba w Polsce drugiego historycznego tematu, który by tak mocno, pomimo upływu czasu, poruszał jakąś ukrytą strunę moralnej wrażliwości albo i resentymentu: wiedzą redaktorzy czasopism, jak obfitą i nabrzmiałą emocjami pocztę otrzymują po takich artykułach.

Polityka 6.2001 (2284) z dnia 10.02.2001; Historia; s. 68
Reklama