Ta koalicja, jak żadna chyba w minionej dekadzie, posiada nieszczęsną zdolność do zamieniania potencjalnych sukcesów politycznych w porażki, a nawet klęski. Przypomnijmy niektóre fakty.
• Przez wiele lat rekompensaty dla budżetówki wydawały się sennym marzeniem. Ten rząd uruchomił wypłaty zaległych rekompensat i mogłoby to przysporzyć mu zwolenników, przynajmniej wśród tych, którzy w pierwszej kolejności mogli zgłosić się do kasy. A jednak w odbiorze społecznym pozostał bałagan z pierwszego dnia wypłat (opanowany zresztą w dniach późniejszych) i psioczenie na rząd wśród ludzi, którzy owego dnia stali w tasiemcowych kolejkach.
• Za kadencji tego rządu przyjęto Polskę do NATO; weszła w strategiczny sojusz, który zapewnia jej bezpieczeństwo i przekreśla wielowiekowe przekleństwo naszego położenia geopolitycznego. To zasadniczy punkt zwrotny w naszej historii, który nie byłby możliwy, gdyby nie Solidarność. Owszem, Polacy doceniają ten fakt (co wynika z sondaży), ale o wizerunku rządu i koalicji w o wiele większym stopniu zadecydował konflikt ministra Pałubickiego z dowództwem jednostki GROM. Polacy mają tradycyjny sentyment do munduru (choć już mniej chętnie go wkładają), a oceny Janusza Pałubickiego (nieuzasadnione, jak się później okazało) zrobiły fatalne wrażenie na opinii publicznej.
• Rząd Jerzego Buzka teoretycznie udostępnił obywatelom teczki, zakładane im przez służby specjalne PRL, lecz żenujący spektakl z wyborem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej też zamienił ten potencjalny sukces w porażkę.
• Interesująca skądinąd propozycja podatku liniowego została przedstawiona opinii publicznej bez przygotowania politycznego i została odrzucona, zanim zaczęła się merytoryczna dyskusja.